niedziela, 29 kwietnia 2012

3 Bit - pyszne ciasto bez pieczenia







Ciacho 3 Bit jest bardzo popularne, przepisów w sieci jest mnóstwo, jednak dopiero niedawno je wypróbowałam (wzorowałam się na tym przepisie klik). Jest słodkie, syte i naprawdę pyszne! Łatwe i szybkie w przygotowaniu, no i ... bez pieczenia!






Składniki:
- ok. 400 g herbatników maślanych
- puszka masy krówkowej
- 2 budynie śmietankowe (bez cukru)
- kostka masła
- 0,5 l mleka
- łyżka cukru
- 2 śnieżki w proszku
- 0,5 l śmietanki kremówki 30%
- łyżka żelatyny
- pół tabliczki gorzkiej czekolady startej na tarce

Potrzebne akcesoria:
blacha 22x33 cm, mikser

Ilość porcji: 20
Koszt potrawy: ok. 20 zł
Cena za porcję: 1 zł
Trudność: Łatwe
Czas przygotowania: 30 min
Czas chłodzenia: min. 2 godz.


Masa budyniowa:
Odlewamy 3/4 szklanki mleka i rozprowadzamy w nim budynie śmietankowe. Resztę mleka zagotowujemy razem z łyżką cukru i dolewamy do niego mieszankę mleka i budyniu, gotujemy jeszcze przez chwilę. Tak przygotowany budyń odstawiamy do ostygnięcia. 
Masło ucieramy mikserem. Do masła dokładamy stopniowo porcje zimnego budyniu i cały czas miksujemy  do całkowitego wymieszania masła z budyniem.

Masa śmietanowa:
Łyżkę żelatyny rozprowadzamy w 3 łyżkach ciepłej wody, zostawiamy do ostygnięcia. 
Mocno schłodzoną kremówkę ubijamy mikserem na sztywno. Do ubitej kremówki dokładamy śnieżki i ponownie ubijamy. Na koniec dolewamy chłodną wodę z żelatyną i mieszamy.

W blaszce układamy kolejno:
- herbatniki
- masę krówkową z puszki
- herbatniki
- masę budyniową
- herbatniki
- masę śmietanową
- startą czekoladę

Ciasto wkładamy do lodówki minimum na 2 godziny do schłodzenia.

sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdanie - zestawy kremów Kosmetyki DLA


Fundatorem nagród tego rozdania jest firma Kosmetyki DLA. Recenzowałam już na blogu produkty z linii "Niszcz pryszcz" KLIK. Zachęcam do zapoznania z recenzją, jeśli jeszcze jej nie czytaliście. 


Do wygrania są dwa zestawy kosmetyków:


Zestaw kosmetyków z linii "Niszcz pryszcz" - krem na dzień i na noc

Delikatny, dobrze wchłaniający się krem na dzień polecany jest do codziennej pielęgnacji cery tłustej, mieszanej i z problemami trądzikowymi.
Krem działa wielokierunkowo:
  • wysusza wypryski
  • odblokowuje pory
  • matuje skórę na wiele godzin
  • intensywnie nawilża i łagodzi
  • chroni przed promieniowaniem UV
Skutecznie eliminuje zaskórniki, zapobiega powstawaniu nowych, pomaga zwalczać ślady po trądziku, pozostawiając skórę świeżą i matową.

Receptura kremu na noc opracowana jest specjalnie dla osób z cerą tłustą, mieszaną i trądzikową.
Każdej nocy podczas snu krem
  • reguluje proces keratynizacji, udrażnia ujścia mieszków włosowych, przez co w efekcie zmniejsza ryzyko powstawania zaskórników
  • hamuje rozwój bakterii
  • zapewnia odbudowanie naturalnej bariery hydrolipidowej
  • pobudza odnowę komórkową
  • pozostawia skórę gładką, delikatną oraz doskonale nawilżoną.

źródło: www.kosmetykidla.pl

 




Zestaw kosmetyków z linii "Dar piękna" - krem na dzień i na noc

Receptura opracowana specjalnie dla osób z cerą wrażliwą z pierwszymi oznakami starzenia.

Bogata formuła kremu na dzień oparta na zestawie specjalnie dobranych składników, uzupełnia zawartość składników odżywczych w skórze, pomagając przywrócić jej jędrność i gładkość w delikatnych miejscach.
Stosując krem każdego dnia:
  • zapobiegasz  przedwczesnemu starzeniu się Twojej skóry
  • chronisz przed szkodliwym działanie czynników zewnętrznych – wolnych rodników
  • pobudzasz naturalną odnowę komórkową
  • pozostawiasz skórę gładką, delikatną oraz doskonale nawilżoną
  • doskonały pod makijaż
Krem na noc przeciwdziała procesom starzenia przede wszystkim poprzez pobudzanie naturalnych mechanizmów w skórze, które z wiekiem się rozleniwiają.
Stosując krem każdej nocy:
  • dostarczasz niezbędnych, do prawidłowego funkcjonowania, skórze składników odżywczych
  • pobudzasz odnowę komórkową
  • zapobiegasz jej przedwczesnemu starzeniu
  • pozostawiasz skórę gładką, delikatną oraz doskonale nawilżoną.

źródło: www.kosmetykidla.pl




Warunkiem uczestnictwa w losowaniu jest publiczne obserwowanie mojego bloga (1 los).

Dodatkowe losy można uzyskać:
- informując o rozdaniu na swoim blogu w osobnej notce, ze zdjęciem i linkiem do tego posta lub w pasku bocznym (2 losy)
- dodając mój blog do blogrolla (2 losy)
- klikając "Lubię to!" w profil firmy Kosmetyki DLA na Facebooku (1 los)

Chciałabym docenić też najbardziej aktywne komentatorki:
Dagusia(26) Gray(7) Kamila(8) LastTime(10) Orlica(19) Przeszkoda(11) Tanyia(7) Weronika(8) Wielki Kufer(17) Yasinisi(24) babski punkt widzenia(8) dzolls(9) kosmetycznerecenzje(8) laleczka...(7) mart_91(13) strī-linga(7) yesiwantyouback(6) zoila(31) Łowczyni(51)
Jeśli zechcą wziąć udział w rozdaniu, otrzymają dodatkowe 2 losy.


Każdy, kto do tej pory zamieścił komentarz pod postem, w którym recenzowałam linię "Niszcz pryszcz" otrzymuje także 1 los: Wielki Kufer, Przeszkoda, mary, Orlica, LastTime, Agi, stri-linga, Dagusia, aSHa, mart_91, zoila, Megalaska, Zwyczajna o wszystkim i o niczym, CześćKotku, Yasinisi.  Niestety nie mogę przyznać losu Anonimom :(


Zgłoszenie do udziału w rozdaniu umieść w komentarzu pod tym postem według schematu:

Obserwuję jako: nick
Mój e-mail: mail
Wybieram zestaw kremów: Niszcz pryszcz/Dar Piękna
Notka o rozdaniu: link do notki/nie
Blogroll: link do bloga/nie
Polubienie profilu Kosmetyki DLA na Facebooku: tak (nazwa swojego profilu)/nie
Aktywna komentatorka: tak/nie
Komentarz pod postem o kremach "Niszcz pryszcz": tak/nie

Rozdanie zakończy się 19.05.2012 o godzinie 23.59. Zwycięzcę ogłoszę następnego dnia. Zapraszam!

Makaron z owocami morza duszonymi w białym winie



Ostatnio kupiłam mieszankę z owoców morza z myślą o ugotowaniu mojej ukochanej zupy. Wczoraj zabrakło mi jednak pomysłu na drugie danie i postanowiłam skorzystać z mieszanki. Poszperałam w necie i z kilku przepisów (głównie tego) zmajstrowałam wspaniałe danie!





Składniki:
- 200 g makaronu (użyłam kokardek z Lidla)
- opakowanie mieszanki owoców morza (250 - 300 g) (użyłam mieszanki z Biedronki)
- por
- 5 ząbków czosnku
- 150 ml białego, wytrawnego wina
- 200 ml śmietanki kremówki 30%
- odrobina oliwy do smażenia
- 2 łyżeczki przyprawy Fit Up Kamisa do ryb z tamaryndowcem indyjskim
- sól (niedużo, bo owoce morza są słone), pieprz, bazylia

Potrzebne akcesoria:
patelnia, garnek

Ilość porcji: 3
Koszt potrawy: ok. 18 zł
Cena za porcję: 6 zł
Trudność: Łatwe
Czas przygotowania: 5 min
Czas smażenia i duszenia: ok. 20 min

W garnku gotujemy makaron według przepisu na opakowaniu. Kroimy drobno pora, a ząbki czosnku zgniatamy. Na patelni rozgrzewamy oliwę, na której podsmażamy pora i czosnek. Kiedy warzywa lekko się zarumienią dorzucamy mieszankę owoców morza. Po odparowaniu większości wody z mrożonki, przyprawiamy do smaku i dolewamy wino. Dusimy na patelni ok. 10 minut, a następnie dolewamy śmietankę, mieszamy i dusimy jeszcze przez chwilę. 
Podajemy makaron polany sosem z patelni. Pyszności!

czwartek, 26 kwietnia 2012

Zdobycze z limitowanej edycji My Secret Paradise Lagoon


Paradise Lagoon to najnowsza edycja limitowana kosmetyków do makijażu marki My Secret, dostępna w sieci Drogerie Natura od 19 kwietnia.  



My Secret to kosmetyki produkowane przez polską firmę Pierre Rene, których mam całkiem sporo w swojej kolorówkowej kolekcji. Na początku My Secret wypuszczało świetne limitowanki (moim zdaniem kolekcja Purple Garden była nieziemska!), jednak z czasem przestały się pojawiać albo lądowały w nich produkty dostępne w ciągłej sprzedaży. Na szczęście pojawiła się w końcu (wyczekiwana przeze mnie) nowa edycja. 

Jako cienioholiczka musiałam mieć oczywiście obie palety: Flower Fantasy oraz Blue Ocean, tym bardziej że uwielbiam paletki z poprzednich limitowanych kolekcji: Colour Shock i wspomnianą Purple Garden.  Skusiłam się też na lakier Underwater Green, który spodobał mi się najbardziej z całej edycji.


 



PALETA FLOWER FANTASY 


Kolory od lewej:
- delikatnie perłowy, rozbielony, jaśniutki róż
- słoneczna, lekko przybrudzona, perłowa żółć
- matowa, chłodna, ciemna czerwień
- matowy, jasny róż w tonacji gumy balonowej
- lekko perłowa, ciemna śliwka


W świetle dziennym:



W świetle sztucznym: 






PALETA BLUE OCEAN


 
Kolory od lewej:
- delikatnie kremowa, perłowa biel
- metaliczny odcień brudnej, złotawej żółci z oliwkowymi tonami
- matowa, intensywna, groszkowa zieleń
- perłowy odcień błękitnej laguny; turkus z większą ilością niebieskich tonów
- cudowny odcień głębokiej, metalicznej niebieskości wpadającej w granat


W świetle dziennym:



W świetle sztucznym:


Cienie mają dobrą pigmentację, choć nie powalającą i co ważne - wyrównaną, gdyż nie znajdziemy tu cieni-widmo obok świetnie napigmentowanych, intensywnych barw jak to jest na przykład w niektórych paletach Sleek. Porównując kolorystykę dużo bardziej odpowiada mi Blue Ocean i moim zdaniem jest też lepsza jakościowo od Flower Fantasy.
Nie zdążyłam jeszcze dobrze wytestować cieni, ale po pierwszych makijażach muszę przyznać, że świetnie się trzymają, nie zbierają w załamaniach, ale trochę się osypują, szczególnie ciemne odcienie.


LAKIER UNDERWATER GREEN


Jeśli jesteście ciekawe jak wygląda na paznokciach, mogę zeswatchować i wstawić na bloga osobną notkę o tym lakierze.

Skusiłyście się na coś z limitowanki Paradise Lagoon?

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Płyn micelarny Eveline Magia Młodości


 
Płyn micelarny od pewnego czasu stał się niezbędnikiem mojej pielęgnacji. Za namową kosmetyczki zrezygnowałam z porannego mycia twarzy wodą, a jedynie przecieram twarz płatkiem nasączonym płynem.  Używam go też do zmywania makijażu, choć znacznie częściej korzystam z olejku myjącego z Biochemii Urody oraz dwufazowego płynu do demakijażu oczu.

Nie kupuję drogich, aptecznych płynów micelarnych. Wybieram zwykle spośród polskich, niedrogich firm. Testowałam już Ziaję Jaśminową, Ziaję Sopocką oraz Eveline Royal Pearl. Miałam też okazję używać micela Yves Rocher z Serii Trzech Herbat, który dostałam jako gratis w sklepie firmowym (pisałam o nim tutaj: KLIK), a także miniaturę micela La Roche Posay.


Eveline, Magia Młodości, Aktywnie odmładzający płyn micelarny

Po bardzo pozytywnych doświadczeniach z micelem Royal Pearl Eveline, zdecydowałam się na zakup Magii Młodości. Zanim przedstawię swoją opinię, parę słów od producenta o tym kosmetyku:

Aktywnie odmładzający płyn micelarny do oczyszczania i demakijażu oczu, twarzy i szyi. Do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii, nie zawiera kompozycji zapachowej.
Płyn micelarny Magia Młodości to łagodne oczyszczanie i skuteczny demakijaż okolic oczu, twarzy i szyi. Zastępuje mleczko i tonik. Posiada pH neutralne dla skóry, dzięki czemu nie zaburza jej bariery hydro - lipidowej. Zapewnia uczucie natychmiastowego ukojenia i odświeżenia. Skóra staje się promienna i odzyskuje młodzieńczy blask.
Składniki aktywne:
- Micele - skutecznie usuwają zanieczyszczenia i makijaż (nawet wodoodporny),
- ActiGen 3a - opatentowana formuła zabezpieczająca komórki przed utratą młodości,
- AntiOxyGen - pomaga chronić kod genetyczny skóry przed atakiem wolnych rodników,
- Kwas hialuronowy - głęboko nawilża,
- Kolagen i elastyna - wzmacniają strukturę szkieletu skóry,
- Retinol - maksymalnie wygładza zmarszczki,
- Roślinne komórki macierzyste - dają początek nowym komórkom, a skóra odzyskuje zdolność samoregeneracji,
- D - pantenol i alantoina - działają kojąco i łagodząco.


Pojemność: 200 ml

Cena: 12 zł

Kosmetyk jest bardzo łagodny, nie podrażnia twarzy, nie pachnie intensywnie (choć nie jest bezzapachowy w moim odczuciu). Skóra przemyta rano płatkiem nasączonym płynem Eveline jest od razu oczyszczona z nadmiaru sebum, odświeżona, nawilżona. Płyn pozostawia na twarzy uczucie delikatnego, bardzo przyjemnego, orzeźwiającego mrowienia - to lubię w nim najbardziej. Micel z powodzeniem zastępuje też tonik, chociaż ja zawsze stosowałam jeszcze po nim hydrolat (ale to moje widzimisię a nie rzeczywista konieczność).

A co z demakijażem? Płyn Eveline Magia Młodości bardzo dobrze usuwa makijaż (puder, podkład, cienie do powiek) i zanieczyszczenia po całym dniu. Zostawia twarz pokrytą delikatnie lepkim filmem (ale nie jest on denerwujący jak w przypadku innych miceli). Zaskakująco dobrze sprawdza się także przy usuwaniu tuszu do rzęs - dokładnie rozpuszcza, nie trzeba trzeć po powiekach. Rzadko używałam go jednak do oczu, bo w tej roli wolę płyny dwufazowe lub oliwkę, które pozostawiają skórę natłuszczoną.

Wydajność taka jak każdego płynu. U mnie starczył na miesiąc, ale używałam go w dość dużych ilościach - przynajmniej raz dziennie, zwykle dwa, a czasem nawet więcej razy. Butelka z wygodnym dozownikiem i zatyczką, przyjazny design, rozsądna cena. Na pewno jeszcze nie raz kupię ten płyn, ale najpierw w kolejce czekają na mnie micele z zapasów: Ziaja Ulga oraz Eveline Hydra Expert.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Wyniki rozdania - paleta Heaven & Earth poleci do ...

Dziękuję bardzo wszystkim, którzy brali udział w zabawie. Losowania dokonałam przez stronę random.org:

 

 


Serdecznie gratuluję zwyciężczyni! Za moment wyślę maila z prośbą o adres do wysyłki.

Zapraszam na kolejne, księżniczkowe rozdania - już wkrótce do wygrania będą zestawy Kosmetyków DLA, o których pisałam tutaj KLIK.

sobota, 21 kwietnia 2012

Olejek do kąpieli 'Ekstaza' Ambra & Bursztyn z serii Aromasensation od Bielendy



Niedawno skończyłam butlę olejku do kąpieli 'Ekstaza' z serii Aromasensation, no i wreszcie dziś zebrałam się do napisania recenzji. Wcześniej pisałam już Wam o balsamie 'Euforia' z tej serii KLIK

Najpierw opis producenta:

Olejek do kąpieli o niezwykle zniewalającej kompozycji i hipnotyzującej mocy. Tworzy na skórze film ochronny i nie wymaga użycia balsamu po kąpieli. Obfita piana pozwala wyeliminować mydło.
Zniewalający zapach olejku przenika ciało i zmysły. Innowacyjna formuła odbudowuje płaszcz lipidowy, natłuszcza, nawilża i wygładza skórę. Kąpiel orzeźwia, energetyzuje, wzmacnia serce i umysł, przywraca sprawność, poprawia samopoczucie i dodaje entuzjazmu. Zawiera ambrę i bursztyn, uznawany za amulet miłości. Odnawia siły duchowe i witalne, ożywia zmysły i wzbudza pozytywne emocje.

Pojemność: 400 ml

Cena: ok. 18 zł


W okolicy Świąt Bożego Narodzenia można kupić prezentowe zestawy kosmetyków Bielendy w bardzo korzystnych cenach. Ten olejek był właśnie częścią takiego zestawu i w przeliczeniu zapłaciłam za niego nie więcej jak 7-8 złotych.


Każdy kto szukał olejku do kąpieli i skusił się na Bielendę będzie rozczarowany, bo produkt olejkiem nie jest. To coś pomiędzy żelem pod prysznic a płynem do kąpieli. Dużo gęstszy od płynu, ale dość rzadki jak na żel. Ma jasnobursztynowy, trochę miodowy kolor i przepiękny, intensywny, ambrowy, niezwykle zmysłowy (moim zdaniem bardziej "łóżkowy" niż w wersji 'Afrodyzjak') zapach.
Używałam go dodając kilka nakrętek do wody w kąpieli, a także jak tradycyjny żel. W pierwszej wersji tworzy obfitą pianę, która nie utrzymuje się szczególnie długo. Płyn za to cudownie aromatyzuje zarówno wodę jak i całą łazienkę, jednak nie zabarwia wody. Jako płyn do kąpieli nie jest oczywiście wydajny, co innego jeśli używamy go na gąbkę. Wtedy 400 ml starczy nam na bardzo długo.

 
Skóra po myciu jest miękka, miła w dotyku i pachnąca, choć nie tak natłuszczona jak po użyciu prawdziwego olejku. Na pewno nie wysusza, a to bardzo istotne w tego typu kosmetykach. 
Opakowanie przyjemne i solidne, jednak z dużym otworem, który nieco utrudnia odpowiednie dozowanie (oczywiście jeśli używamy kosmetyku jako żelu). Cena wysoka, ale można go czasem upolować w promocji czy jako część zestawu.
Będę wracać do niego nie raz, szczególnie ze względu na zniewalający zapach (prawdziwa 'Ekstaza'), który przypadł do gustu także mojemu mężowi.


Przypominam, że dziś upływa termin zgłoszeń do rozdania na blogu, w którym do wygrania paleta Heaven & Earth niedostępnej w Polsce firmy Make Up Academy. Zapraszam! KLIK.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Antycellulitowo-wygładzający żel Oceanic AA Ciało Szczupłe


Dzisiaj krótka recenzja antycellulitowo-wyszczuplającego żelu do pielęgnacji ciała z serii AA Ciało Szczupłe firmy Oceanic. Najpierw opis ze strony producenta:

Pragniesz nadać swojej skórze gładkość i zmniejszyć dokuczliwe objawy cellulitu? Antycellulitowo-wygładzający żel do pielęgnacji ciała AA Ciało Szczupłe jest odpowiedzią na Twoje potrzeby.

Testowany dermatologicznie na osobach z chorobami alergicznymi skóry
Z hypoalergiczną kompozycją zapachową. Nie zawiera barwników, pH neutralne dla skóry.

Żel zawiera nowoczesny kompleks Cellu Balance, który stymulując spalanie tkanki tłuszczowej, zapewnia intensywne i długotrwałe działanie antycellulitowe.
Escyna zawarta w ekstrakcie z kasztanowca oraz mentol i ekstrakt z ananasa, dzięki właściwościom drenującym, poprawiają mikrokrążenie w strefach objętych cellulitem, wspomagają metabolizm tłuszczów i przyspieszają redukcję cellulitu.
Olej abisyński i gliceryna przywracają gładkość i sprężystość skóry, sprawiając, że staje się miękka w dotyku.

Pojemność: 200 ml

Cena: ok. 18 zł

Skład: Aqua, Glycerin, Dimethicone, Paullinia Cupana Sweet Extract, Centella Asiatica Extract, Caffeine, Equisetum Arvense Extract, Carnitine, Aesculus Hippocastanum (Horse Chestnut) Seed Extract, Ananas Sativus Extract, Crambe Abyssinica Seed Oil, Trideceth-9, PEG-5 Ethylhexanoate, Polysorbate 60, Menthol, Allantoin Sodium Hydroxide, Carbomer, Xanthan Gum, Phenoxyethanol, Parfum, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Decyl Glucoside, Propylene Glycol.



Z marką Oceanic mam raczej pozytywne doświadczenia. Kiedy zobaczyłam serię AA Ciało Szczupłe i zerknęłam na składy, ten produkt wydał mi się najbardziej interesujący, dlatego go kupiłam.

Żel jest dość rzadki, trochę lejący, odrobinę lepki, o przyjemnym zapachu. Nie wchłania się błyskawicznie, ale też nie maże się po skórze jak inne tego typu preparaty. Pokrywa ciało jakby żelowym filmem, który daje wrażenie napiętej i elastycznej skóry. Taki efekt liftingu utrzymuje się przez kilka godzin.




Niestety nie zauważyłam długotrwałego działania. Nie ujędrnia, nie pomaga w walce z cellulitem. Wygładzenie skóry jest w rzeczywistości tylko chwilowe.

Muszę pochwalić opakowanie - tubka jest miękka i łatwo z niej wyciskać żel. Ponieważ produkt jest rzadki opada zawsze na dno, nie pozostaje na ściankach, nie ma przez problemów z jego wyciskaniem. Rozcięłam plastik kiedy zauważyłam, że żel się kończy i okazało się, że pozostało go tylko na jedno użycie. Wystarczył mi na niewiele ponad miesiąc codziennego używania, co nie jest powalającym wynikiem.

Kosmetyków antycellulitowych używam przede wszystkim prewencyjnie. Nie oczekuję nie wiadomo jakich rezultatów. W zwalczaniu cellulitu nie pomoże przecież kosmetyk, jeśli nie zmienimy siedzącego trybu życia, czy nie odstawimy nieprawidłowej diety. Miewałam już różne antycelle, ale ten na tle innych wypada mizernie. Mam wrażenie, że nawet nie zapobiega nierównościom, bo trochę mi się ich namnożyło, mimo że używałam żelu regularnie. Możliwe, że to wynik stresu, czy moich ostatnich zaniedbań żywieniowych - tak czy siak do produktu AA raczej nie wrócę. Tym bardziej, że cena stanowczo za wysoka jak na takie działanie.

sobota, 14 kwietnia 2012

Kremy "Niszcz pryszcz" Kosmetyki DLA - moja wygrana walka z problemowa cerą


Dzisiaj post, który jest dla mnie bardzo ważny. W dodatku będzie miał kilka wstępów, ale są one konieczne dla pełnej recenzji kremów. Chwała dla tych, którzy wytrwają i przeczytają go do końca.

Wiele, wiele lat temu nie odczuwałam potrzeby używania stosu kosmetyków. Wystarczało mi coś do mycia ciała, twarzy i włosów oraz pielęgnacyjny krem. Jakieś 5 lat temu trafiłam przez przypadek na portal Wizaz.pl, wczytałam się w katalog KWC (Kosmetyk Wszech Czasów) i nagle wpadłam w manię zakupów kosmetycznych. Musiałam mieć po kolei wszystkie dobrze oceniane kremy, balsamy, odżywki, żele, szampony, toniki itd. Nazbierałam tego tyle, że przestało się mieścić w łazience, zabrakło też miejsca gdzie indziej. Z czasem poszłam po rozum do głowy, zaczęłam spisywać zakupy, notowałam też zużycia, sprawdzałam ile wydaję pieniędzy. Oczywiście nie wyleczyłam się całkiem z manii zakupowej, ale opanowałam kompulsywne kupowanie. Teraz staram się wszystko planować, zużywać regularnie i nie robić zbyt wielu zapasów. Nadal skuszą mnie edycje limitowane (no bo przecież później już nie kupię!), ale jestem mniej podatna na promocje i nowości.

Od końca podstawówki zmagam się z problemową cerą. Zaczęło się od zaskórników i przetłuszczania skóry, potem był już zaawansowany trądzik młodzieńczy, mnóstwo blizn i przebarwień. Obecnie wypryski ropne wyskakują mi głównie przed okresem, poza tym pojawiają się rzadko. Na trądzik stosowałam już chyba wszystko. Przetestowałam każdy drogeryjny krem dostosowany do mojej problematycznej skóry. Kupowałam także kremy apteczne, leczyłam się też swego czasu u dermatologa (z dramatycznym skutkiem, ale nie o tym dzisiaj). Do tej pory najlepiej sprawdziła się u mnie biochemia. Odkąd odkryłam sklep Biochemia Urody, zamówiłam pierwsze oleje, hydrolaty i żel hialuronowy, byłam pewna, że nie zmienię już nic w swojej pielęgnacji.

Na początku lutego tego roku wybrałam się do ulubionej drogerii w moim mieście - "Urody". Jeśli czyta to ktoś z Płocka, to serdecznie polecam zakupy właśnie w tej sieci drogerii. Ceny są niższe niż w Rossmannie czy Naturze, a asortyment dużo szerszy. Przepraszam, ze piszę tak chaotycznie - dygresję za dygresją, a jeszcze nie doszłam do głównego tematu. Ten post będzie widać wybitnie bez ładu i składu, jak to sugeruje nazwa bloga.

W "Urodzie" miałam kupić jakieś drobiazgi, ale nie byłabym sobą, gdybym nie przeszła między półkami i nie pooglądała nowości. Nagle pośród wielu kremów zobaczyłam jakieś nowe opakowania - nazwa linii "Niszcz Pryszcz" przyciągnęła moją uwagę. Obejrzałam pudełka, poczytałam skład i ... dawno nie widziałam tak dobrze zapowiadającego się kosmetyku. Mistrzem rozszyfrowywania składów nie jestem, ale naprawdę wydawał mi się zachęcający. Spojrzałam na producenta i oniemiałam! "Kosmetyki DLA, ul. Kochanowskiego, Płock". Nie spodziewałam się, że w moim mieście powstała firma, która produkuje kosmetyki. Oprócz wspomnianej linii "Niszcz pryszcz" do cery tłustej, mieszanej i trądzikowej, obejrzałam też dwie pozostałe linie: "Dar piękna" dla cery wrażliwej z pierwszymi oznakami starzenia oraz "Kuracja regenerująca" do wrażliwej cery dojrzałej. W pierwszej chwili chciałam kupować wszystko, ale gdy ochłonęłam zdecydowałam się wziąć do wypróbowania krem "Niszcz pryszcz" w wersji na noc.

Kiedy wróciłam do domu, zaraz otworzyłam pudełko, wyciągnęłam krem i znowu mnie zamurowało. Był w buteleczce air-less! Normalnie pełnia szczęścia. Przegrzebałam też internet w poszukiwaniu informacji o firmie, przejrzałam na wylot ich stronę internetową. Zainteresowało mnie szczególnie wszystko to, co o samych kosmetykach napisała pani Marta, właścicielka firmy (przeczytajcie dokładnie, bo warto!):
Proponowane przeze mnie produkty:
- Przygotowywane są na bazie świeżych naparów ziołowych, tradycyjną, sprawdzoną metodą. Rośliny, które nie są poddawane procesom chemicznym, posiadają doskonałe właściwości pielęgnacyjne oraz regeneracyjne. Co to oznacza w praktyce? Na przykład: produkując krem na bazie krwawnika najpierw przygotowuję napar z wyselekcjonowanych suszonych części roślinki, który jest dodawany do emulsji jako faza wodna (tzn. nie dodaję kilku kropli wyciągu glikolowego np. z krwawnika, co zdecydowanie obniża jakość i skuteczność sprzedawanych kosmetyków). Dowodem na użycie świeżych naparów jest kolor produktów. Kremy nie są śnieżnobiałe, ale delikatnie zabarwione kolorem naparu - od delikatnego beżu po delikatny róż lub szarożółty. Nie używamy do tego celu żadnych chemicznych barwników!
- Nie zawierają oleju parafinowego, który tworzy okluzję ciągłą i nie pozwala skórze na swobodną wymianę z otoczeniem, w przeciwieństwie do olejów roślinnych,
- Posiadają okres gwarancji - tylko 1 rok, podczas gdy standard na rynku to 36 miesięcy. Konserwanty są głównym źródłem alergii, natomiast kosmetyki bez konserwantów z okresem gwarancji do 3 lat nie istnieją. Nie są to tak szeroko reklamowane tzw. kosmetyki naturalne – bez konserwantów, ponieważ tego typu produkty jako substancje konserwujące zawierają olejki eteryczne, które nadają bardzo intensywny aromat. Ponadto olejki takie są często źródłem alergii. Innym środkiem konserwującym jest alkohol, który często ma działanie wysuszające. Ja stawiam na tworzenie kosmetyków bezpiecznych, a zarazem jak najbardziej skutecznych, w oparciu o doświadczenie i wiedzę własną oraz lekarzy dermatologów i kosmetyczek.
- Stymulują naturalną aktywność skóry i pobudzają jej własną zdolność do regeneracji.
Moim celem jest tworzenie produktów, które będą pielęgnowały najbardziej wymagające cery.
Wykorzystanie dobrodziejstw natury w połączeniu z nowoczesnymi osiągnięciami nauki, przy minimalnym zastosowaniu chemii!

Nie pamiętam, żebym kiedyś była tak nakręcona na jakiś kosmetyk jak na te kremy. Pierwsze testy kremu na noc wypadły tak genialnie, że od razu poleciałam po wersję na dzień "Niszcz pryszcz" dla siebie, a przy okazji kupiłam mamie "Kurację regenerującą" na dzień. Używam kremów już przeszło dwa miesiące, myślę że poznałam je już na tyle, by napisać o nich recenzje.

Najpierw kilka słów od producenta o każdym z kremów:











KREM NA DZIEŃ "NISZCZ PRYSZCZ"











Delikatny, dobrze wchłaniający się krem polecany jest do codziennej pielęgnacji cery tłustej, mieszanej i z problemami trądzikowymi.
Krem działa wielokierunkowo:
  • wysusza wypryski
  • odblokowuje pory
  • matuje skórę na wiele godzin
  • intensywnie nawilża i łagodzi
  • chroni przed promieniowaniem UV
Skutecznie eliminuje zaskórniki, zapobiega powstawaniu nowych, pomaga zwalczać ślady po trądziku, pozostawiając skórę świeżą i matową, a to wszystko dzięki temu, że zawiera synergicznie połączenie następujących składników:
Świeży odwar z wierzby– naturalne źródło salicylanów, które regulują proces złuszczania naskórka i ułatwiają dynamiczne wnikanie substancji aktywnych, odpowiedzialnych za utrzymanie odpowiedniego stopnia nawilżenia.
Świeży napar z krwawnika- naturalne źródło azulenu, choliny, soli mineralnych głównie cynku – ma działanie przeciwzapalne, gojące oraz wybielające.
Glinka kaolinowa– działa jak bibułka wyciągając z porów nadmiar sebum i zanieczyszczeń.
Olej jojoba - lekki, nie pozostawia tłustego filmu na skórze, nie zatyka porów. Wzmacnia struktury cementu międzykomórkowego, co w efekcie zapobiega wysuszaniu skóry
Olej z ogórecznika– naturalne źródło kwasu gamma-linolenowego, którego brak powoduje zaburzenie procesu rogowacenia naskórka. Nie zatyka porów.
D-pantenol, alantoina- zmniejszają stan zapalny, przyspieszają gojenie podrażnionych części skóry.
Krem zawiera filtry UVA/UVB zapewniając ochronę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi.
Krem został przetestowany przez osoby z cerą tłustą, mieszaną i trądzikową pod kierunkiem lekarza dermatologa.
Pojemność: 30 g
Cena: 17 zł






KREM NA NOC "NISZCZ PRYSZCZ"



Receptura opracowana specjalnie dla osób z cerą tłustą, mieszaną i trądzikową.
Każdej nocy podczas snu krem
  • reguluje proces keratynizacji, udrażnia ujścia mieszków włosowych, przez co w efekcie zmniejsza ryzyko powstawania zaskórników
  • hamuje rozwój bakterii
  • zapewnia odbudowanie naturalnej bariery hydrolipidowej
  • pobudza odnowę komórkową
  • pozostawia skórę gładką, delikatną oraz doskonale nawilżoną.










a wszystko to dzięki temu, że zawiera synergiczne połączenie następujących składników:
Świeży odwar z wierzby – naturalne źródło salicylanów, które regulują proces złuszczania naskórka i ułatwiają dynamiczne wnikanie substancji aktywnych, odpowiedzialnych za utrzymanie odpowiedniego stopnia nawilżenia.
Świeży napar z krwawnika - naturalne źródło azulenu, choliny, soli mineralnych głównie cynku – ma działanie przeciwzapalne, gojące oraz wybielające.
AHA – reguluje proces keratynizacji, udrażnia ujścia mieszków włosowych, przez co w efekcie zmniejsza ryzyko powstawania zaskórników, wspomaga wybielanie śladów potrądzikowych
Olej jojoba - lekki, nie pozostawia tłustego filmu na skórze, nie zatyka porów. Wzmacnia struktury cementu międzykomórkowego, co w efekcie zapobiega wysuszaniu skóry
Olej z ogórecznika – naturalne źródło kwasu gamma-linolenowego, którego brak powoduje zaburzenie procesu rogowacenia naskórka. Nie zatyka porów.
D-pantenol, alantoina- zmniejszają stan zapalny, przyspieszają gojenie podrażnionych części skóry.
Krem został przetestowany przez osoby z cerą tłustą, mieszaną i trądzikową pod kierunkiem lekarza dermatologa.
Pojemność: 30 g
Cena: 15 zł
źródło: www.kosmetykidla.pl



Krem na noc ma zabarwienie brudno-beżowe, jest gęsty, a jednocześnie lekki, "plastyczny" i łatwo rozprowadza się po skórze. Wchłania się po chwili dając natychmiastowe uczucie nawilżenia. Krem na dzień jest zielonkawo-szary, także gęsty, jednak nieco bardziej toporny w rozprowadzaniu od nocnego brata, za to szybciej wchłaniający. Po nałożeniu skóra staje się matowa, ale jest to taki zdrowy mat, bez uczucia ściągnięcia czy wysuszenia.
Obydwa kremy ... śmierdzą potwornie. Przez pierwszy tydzień nie mogłam znieść tego zapachu, teraz już przywykłam i nie przeszkadza mi już tak bardzo, jednak polubić się go chyba nie da.
Kremy "Niszcz pryszcz" są więc zupełnie inne w stosowaniu od tradycyjnych, drogeryjnych kremów - śnieżnobiałych i przyjemnie naperfumowanych. Czuć, że nie ma w nich zbędnej chemii.
Opakowania air-less od razu mnie zachwyciły. Wreszcie można używać kremu nie ładując w niego codziennie nowej porcji bakterii. Pompki chodzą bez zarzutu - płynnie i nie zacinając się. Trochę szkoda, że buteleczki nie są przezroczyste (lubię obserwować ubytek kremu - takie zboczenie kosmetykoholiczki), no i że wersja dzienna nie różni się od nocnej szatą graficzną, przez co łatwo je pomylić, szczególnie kiedy dopiero przed chwilą wstało się z łóżka.



Najważniejsze są jednak efekty, a te przerosły nawet moje wygórowane oczekiwania. Dzięki kuracji "Niszcz pryszcz" zauważyłam widoczną poprawę skóry pod każdym względem.
Przede wszystkim kremy nie zapychają, a odblokowują pory i oczyszczają. Wiem, że trudno sobie wyobrazić, że krem może oczyścić skórę, ale tak właśnie się dzieje! Mam dużo mniej zaskórników, stare stopniowo znikają, a nowe praktycznie przestały się pojawiać. Poprawę zauważyła nawet moja kosmetyczka, kiedy ostatnio pojawiłam się u niej na oczyszczaniu - zapytała, czy zmieniałam coś w pielęgnacji cery. Kiedy opowiedziałam jej o Kosmetykach DLA nie wyraziła jednak entuzjazmu, bo zdała sobie sprawę, że przez to nie dam się namówić na krem za prawie stówę (!) od firmy z którą współpracuje jej gabinet i który od dawna mi zachwalała. W dodatku pewnie rzadziej będę się już pojawiać na oczyszczaniu cery, bo nie będzie to potrzebne tak często jak dotychczas.

Wypryski ropne pojawiają się u mnie rzadko i tylko w okolicach przedmiesiączkowych. Znikają jednak znacznie szybciej przy używaniu kremów "Niszcz pryszcz" niż wcześniej przy innych kremach drogeryjnych. Ostatnio przestałam nawet stosować preparaty punktowe na niespodzianki, których kiedyś używałam w dużych ilościach. Sięgam po nie naprawdę sporadycznie, bo z powodzeniem zastępują je moje nowe kremy.

Cera jest rewelacyjnie nawilżona, nie ma mowy o plackach-przesuszeniach, odstających skórkach. Wbrew pozorom przy skórze tłustej zdarzają się takie nieprzyjemności, kiedy używa się "agresywnych" kosmetyków antytrądzikowych, które przy okazji wysuszenia wyprysków robią z cery ściągniętą Saharę. Żałuję, że nie przebadałam cery jakimś urządzeniem do pomiaru nawilżenia skóry przed i po używaniu kremów, żeby Wam zaprezentować wyniki. Naprawdę jestem pod wrażeniem ich nawilżającego działania.

Lekko zjaśniały też moje policzkowe przebarwienia. Oczywiście potrzeba więcej czasu, żeby zniknęły całkiem, choć możliwe że to nigdy nie nastąpi. Widzę jednak pozytywny wpływ, więc tym bardziej jestem zachęcona i zmotywowana do używania Kosmetyków DLA. Podobne odczucia mam też jeśli chodzi o blizny potrądzikowe. Co prawda cud się nie zdarzył i nie poznikały, ale zobaczyłam światełko w tunelu, że mogą coś drgnąć, gdyż cera poza nawilżeniem stała się odnowiona przez sukcesywne, delikatne złuszczanie, a co za tym idzie dużo bardziej elastyczna, gładka i odbudowana.

Opisałam efekty stosowania obu kremów, bo trudno mi jednoznacznie określić, który jest odpowiedzialny za jakie rezultaty. Wydaje mi się jednak, że dużo większą rolę w poprawie stanu cery odegrał krem na noc. Codziennie rano moja skóra wyraźnie piękniała! Dzienny krem utrzymywał ją natomiast matową przez cały dzień. Makijaż dzięki niemu nie spływał i nie rolował się, bo dobrze współgrał z BB kremem czy podkładem mineralnym. Nie jest jednak tak, że sam krem załatwi nam nieskazitelny mat. Ważny jest także dobór kosmetyków do makijażu jak podkład czy puder. U mnie oprócz kremu na dzień "Niszcz pryszcz" odpowiedzialnymi za matową skórę są też: BB krem Intense Classic Balm firmy Skin79, puder matujący Jadwigi oraz hydrolat oczarowy.

Kremy są niesamowicie wydajne - przez dwa miesiące ubyło mi około 10 g z każdego kremu, czyli 1/3 słoiczka. Wychodzi na to, że jeden krem starczy mi aż na pół roku! Niesamowita różnica w stosunku do "napompowanych" kremów popularnych marek, które zużywałam kiedyś właśnie w około dwa miesiące. Uważam, że jak na takie działanie i wydajność cena Kosmetyków DLA jest naprawdę przystępna. Kremy Kosmetyki DLA są dostępne w sprzedaży na stronie internetowej sklepu KLIK oraz w drogeriach i sklepach zielarskich w Płocku i okolicach. Tutaj jest ich dokładna lista: KLIK.

Odkąd poznałam Biochemię Urody zarzekałam się, że już nigdy nie kupię kremu w drogerii. Teraz wiem, że dużo bym straciła. Oczywiście nie rezygnuję całkiem z olejowania skóry i co kilka dni stosuję żel hialuronowy i mój ukochany olej tamanu, jednak znalazłam swoją nową miłość - Kosmetyki DLA. W długich wstępach opisałam Wam moje problemy z cerą i poszukiwania kosmetyków idealnych i wreszcie mam poczucie, że je znalazłam.



Chciałabym też podzielić się z Wami miłą wieścią, że nawiązałam współpracę z firmą Kosmetyki DLA i już wkrótce będziecie mogli wygrać ich produkty w rozdaniu (myślę, że kiedy zakończy się poprzednie rozdanie, w którym - przypominam - do wygrania jest paleta Heaven&Earth Make Up Academy).

niedziela, 8 kwietnia 2012

TAG: Muszę to mieć!


Dziękuję Łowczyni za taga "Muszę to mieć!". Zbierałam się z nim od dawna (przepraszam za opóźnienie), dlatego że zwykle jak jest mi coś potrzebne to kupuję, a nie planuję zakup na kilka miesięcy wcześniej. Po dłuższym zastanowieniu znalazło się jednak trochę rzeczy, o których posiadaniu myślę od dawna, ale jakoś do tej pory się to nie składało. Miało być 5, a doczytałam tę informację jak już wymyśliłam i napisałam 10 :)


Zasady:
1. Napisz kto Cię otagował i zamieść zasady.
2. Zamieść banner tagu i wymień 5 rzeczy, które znajdują się na twojej liście kosmetycznych zakupów. Wymień rzeczy, które zamierzasz kupić, bądź te, które chciałabyś mieć.
3. Staraj się myśleć kreatywnie i nie przepisywać odpowiedzi od innych.
4. Krótko wyjaśnij swój wybór. Możesz także wkleić zdjęcie każdego kosmetyku.
5. Zaproś do zabawy 5 lub więcej blogerek.



Kolejność raczej przypadkowa.

1. Dermaroller na cellulit

Idea i opisywane efekty bardzo mnie zachęcają do kupna rolki. Nie miałabym odwagi używać takiej do twarzy (przynajmniej na początku), ale chętnie wypróbowałabym dużą rolkę (z igłami ok. 1 - 1,5 mm) do ciała na obszary podatne na pomarańczową skórkę.


2. Spray do utrwalania makijażu

Nie jest to oczywiście produkt pierwszej potrzeby, ale zdarzają się sporadycznie sytuacje (niektóre imprezy, wesela), kiedy bardzo by mi się przydał.




3. Płyn micelarny Bioderma Sensibio

Naczytałam się wielu peanów na temat tego produktu i kiedyś chciałabym wypróbować. Zwykle jednak chcąc go kupić szkoda mi pieniędzy i decyduję się na tańszy, polski odpowiednik.



4. Baza pod cienie Coastal Scents lub Urban Decay

Jakiś czas temu umieszczałam na blogu posta z recenzjami używanych przeze mnie baz pod cienie (KLIK). Nie znalazłam do tej pory ideału, dlatego chciałabym spróbować produktu tego typu z dobrymi opiniami (niestety też z wyższej półki cenowej).


















5. Olej do włosów

Do tej pory olejowałam włosy olejem kokosowym, oliwką Babydream oraz olejkiem Alterry. Jak wykończę zapasy na pewno skuszę się na jakiś dobry olej, ale wcześniej przewertuję blogi i znajdę coś odpowiedniego do moich włosów.

6. Rajstopy w sprayu

Od dawna ciekawi mnie ten produkt i chciałabym wypróbować, czy okaże się lepszym rozwiązaniem na lato niż balsamy brązujące.

7. Pędzel do omiatania twarzy / usuwania osypanych cieni

Ciągle brakuje mi takiego pędzla. Zamawiając ostatnio Maestro i Hakuro szkoda było mi pieniędzy na pędzel, bez którego można żyć, a teraz żałuję. Mogłam dołożyć jeszcze parę groszy i być usatysfakcjonowana pędzlowo na lata.




Kolejne punkty, to plany zakupowe powiązane z urodą i wyglądem, ale nie do końca kosmetyczne.


8. Zegar do łazienki

Nie mam w łazience zegara, a bardzo potrzebuję. Szykuję się zerkając co chwilę na komórkę sprawdzając, czy nie jestem spóźniona. Kupiłabym już dawno, ale do tej pory nie spotkałam takiego, który odpowiadałby mi w stu procentach estetycznie i pasował do kolorystyki łazienki.



9. Soczewki kolorowe jednodniowe

Podobają mi się od wielu lat, ale ciągle nie mam odwagi, żeby je kupić. Obawiam się, że leżałyby odłogiem, bo boję się wsadzać sobie cokolwiek do oka.



10. Seans w Fish SPA

Jakiś czas temu natknęłam się w sieci na informacje o rybkach-kosmetologach Garra Rufa, których przysmakiem jest obumarły naskórek. Chciałabym się kiedyś wybrać na taki peeling stóp z udziałem małych rybek, chociaż bardziej z ciekawości niż nastawienia na genialne efekty. Na razie w Polsce są dwa ośrodki Fish Spa - w Warszawie i Szczecinie. Do stolicy nie mam tak daleko, więc możliwe że kiedyś się wybiorę.


Co sądzicie o moich pomysłach?

Taguję:

Hosenka
kosmetycznerecenzje
Przeszkoda

sobota, 7 kwietnia 2012

Paleta Circus od Sleek Make Up


Jak już pisałam wpadłam ostatnio w szał zakupowy palet z limitowanych edycji Sleeka w sklepie Kosmetykomania. Na pierwszy rzut przedstawię Wam swatche palety Circus, która jako jedyna ze wszystkich jest w czerwonym kolorze.




Górny rząd od lewej:
- matowa malina
- perłowy, ciemny fiolet
- jasny, matowy róż; jak guma balonowa
- biały mat o zerowej pigmentacji, taki cień-widmo
- matowa, kanarkowa żółć
- matowy fioleto-róż


W świetle dziennym:



W świetle sztucznym:



Dolny rząd od lewej:
- matowa, sleekowa czerń
- jasny, matowy, lawendowy fiolet
- metaliczna limonka
- matowy lazurowy błękit
- pięknie metalizowany, intensywny odcień granatu
- matowy, soczysty pomarańcz


W świetle dziennym:



W świetle sztucznym:



Większość kolorów to maty. Ich jakość i pigmentacja jest bardzo zróżnicowana. Najsłabszy jest biały, mizerne (ale znacznie lepsze od białego) są lawendowy fiolet, jasny róż i lazurowy błękit. Najlepiej napigmentowana jest oczywiście czerń, a także żółć, pomarańcz i malina.
Kolory metaliczne: limonka, granat i ciemny fiolet są piękne, intensywne i idealnie napigmentowane.

Jestem bardzo zadowolona z tej paletki, mimo że wolę metalizowane kolory Sleeka, które są tu tylko trzy, a jest aż dziewięć matów. Jest w palecie kilka kolorów, których nie ma w innych - najbardziej cieszą mnie odcienie fioletów, tak rzadkie u Sleeka. Podoba mi się też oryginalny, czerwony kolor, który wyróżnia ją spośród innych palet z mojej kolekcji.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...