Odkąd w sprzedaży pojawiła się płukanka octowa z malin Yves Rocher, jest ona jednym z nieodłącznych elementów mojej włosowej pielęgnacji (pełną recenzję tej płukanki można przeczytać tutaj: klik). Używam jej bez przerwy. Nie wiem, ile opakowań przeszło do tej pory przez moje ręce, ale na pewno sporo. Polska marka Marion sprytnie wyczuła dobry interes i wprowadziła podobny produkt, czyli kąpiel odbudowującą z octem z malin, a wraz z nią dwa inne, octowe kosmetyki w serii Nature Therapy: spray regenerujący i maseczkę.
Tak o całej serii możemy przeczytać na stronie producenta:
Panujący obecnie trend powrotu do natury, zainspirował Laboratorium Marion Kosmetyki do stworzenia nowej serii do pielęgnacji włosów opartej na occie z malin, wzbogaconej dodatkowo owocowymi ekstraktami. Właściwości octu znane były od wieków, jednakże dopiero nowa biotechnologia potrafi w pełni wykorzystać jego dobroczynne działanie. Seria Nature therapy to wyjątkowa kombinacja natury i nowoczesnej technologii dla naturalnie zdrowych włosów, nie zawiera parabenów, SLES i SLS. Stworzona została do pielęgnacji wszystkich rodzajów włosów, szczególnie wymagających wzmocnienia, w celu przywrócenia im blasku, siły i elastyczności.
źródło: www.marionkosmetyki.pl
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie skusiła się na zakup. Ceny kosmetyków Marion są atrakcyjne, więc podczas allegrowych zakupów oprócz kąpieli kliknęłam też spray do kompletu.
Na pierwszy rzut opiszę jak sprawdziła się kąpiel odbudowująca. Zacznę od opisu producenta:
Kąpiel odbudowująca włosy. Zanieczyszczone powietrze, stres mogą powodować utratę koloru i matowienie Twoich włosów, dlatego Nature Therapy stworzona została, aby przywrócić włosom blask, siłę i elastyczność. Preparat o świeżym zapachu malin delikatnie oczyszcza, usuwa resztki szamponu z włosów oraz pomaga przywrócić naturalną kwasowość skóry głowy.
źródło: www.marionkosmetyki.pl
Pojemność: 130 ml
Cena: 7 zł
Moim zdaniem nazwa tego produktu jest myląca. "Kąpiel" kojarzy mi się raczej z błogim odmaczaniem swojego ciała niż pielęgnacją włosów, natomiast "odbudowująca" sugeruje, że jest to kosmetyk służący regeneracji zniszczonych kudłów, tymczasem jego działanie niewiele ma z tym wspólnego.
Kąpiel jest płynem o ślicznym, czerwonym zabarwieniu, jaskrawym jak sorbet truskawkowy. Pachnie delikatnie i przyjemnie, podobnie do malinowej oranżady w proszku. Używałam kąpieli według zaleceń producenta - po spłukaniu szamponu i odżywki, skrapiałam płynem włosy, lekko wcierałam i pozostawiałam na minutę lub dwie, a następnie ponownie płukałam wodą.
Kosmetyk oczyszcza włosy z pozostałości po szamponie i odżywce oraz widocznie nabłyszcza.
Działa dokładnie tak jak w opisie sugeruje producent i tak jak tego oczekiwałam. Nie jest to cudowna maska, olej, czy inny wymyślny produkt, który odmieni nagle zniszczone włosy w zdrowe. Trzeba pamiętać, że płukanka jest uzupełnieniem codziennej walki o piękną czuprynę, a nie podstawowym kosmetykiem, więc nie należy od niej wymagać zbyt dużo.
Na opakowaniu produktu znajduje się informacja, że wystarcza na 5 użyć na długich włosach. Gdyby tak było, to przy częstotliwości mojego mycia (raz na 1-2 dni) zużywałabym w miesiącu kilka opakowań. Staram się być jednak oszczędna w dozowaniu płukanki - wylewam niewielką ilość i wgniatam równomiernie we włosy. Dzięki temu nawet przy użyciu niewielkiej ilości działa tak jak powinna.
Butelka estetyczna, lekka, wygodna, jednak muszę ponarzekać na zbyt duży otwór w opakowaniu. Trudno jest przez to (szczególnie na początku stosowania) nie przesadzić z ilością.
Chciałabym na koniec porównać kąpiel Marion z używaną przeze mnie od dłuższego czasu płukanką octową z malin od Yves Rocher. Przede wszystkim mimo, że zapach kąpieli jest przyjemny, to nie umywa się do cudownego, uzależniającego, intensywnego aromatu płukanki Yves Rocher, który sprawia, że każde jej użycie jest zastrzykiem energii na nowy dzień. Pojemność produktu Yves Rocher jest większa o 20 ml, ale i cenę ma znacznie wyższą. Mimo tego, że kąpiele nie różnią się znacząco w działaniu (chociaż mam wrażenie, że po płukance Yves Rocher błyszczą mocniej i wyglądają nieco lepiej), to jednak przyjemność używania francuskiej jest na tyle większa, że jestem w stanie przeboleć jej cenę.
Na niekorzyść Marionu przemawia też obecność silikonu (pod koniec listy składników, ale i tak mnie to razi, bo od wielu miesięcy służy mi bezsilikonowa pielęgnacja) oraz to, że ocet jest tu znacznie dalej - po połowie składu. W produkcie Yves Rocher ocet jest na samym początku, a skład krótki, bo bez zbędnych wypełniaczy. Z tych powodów z pewnością pozostanę przy płukance Yves Rocher i do Marionu nie wrócę, jednak polecam wypróbować polski odpowiednik, bo także jest godny uwagi.
Teraz opis sprayu regenerującego:
Spray regenerujący włosy. Zanieczyszczone powietrze, stres mogą powodować utratę koloru i matowienie Twoich włosów, dlatego Nature Therapy stworzona została, aby przywrócić włosom blask, siłę i elastyczność. Spray o świeżym zapachu malin regeneruje włosy od wewnątrz i wygładza.
Pojemność: 120 ml
Cena: 7 zł
Spray jest kosmetykiem łudząco podobnym do opisywanej wyżej kąpieli. Ma taki sam, delikatny i malinowy zapach oraz kolor, ale zawarty jest w buteleczce z atomizerem.
Recenzja tego produktu będzie krótka, bo w zasadzie nie mam o nim za wiele do powiedzenia. Dla mnie to po prostu zapachowa mgiełka, która nieco wygładza włosy. Producent obiecuje regenerację od wewnątrz i wygładzenie. Z tym drugim się właśnie zgadzam, natomiast nie sądzę by spray przyczyniał się do poprawy stanu włosów. Moje są teraz w wyjątkowo dobrej formie za sprawą zaostrzonej i bardziej regularnej pielęgnacji (częstego olejowania, odżywiania i maseczkowania), więc ta mgiełka jest tylko dodatkiem i myślę, że cudów nie działa.
Nie pomaga szczególnie w rozczesywaniu, nabłyszcza nieco (kąpiel jest znacznie skuteczniejsza pod tym względem), trochę zapobiega elektryzowaniu włosów. Nic z tych rzeczy producent nie obiecuje i w sumie jak się dobrze zastanowić, to spray nie daje nic poza tym, co mogą zdziałać przeciętne odżywki ze spłukiwaniem lub bez. Plusem jest to, że nie obciąża nawet nałożony w sporej ilości, no i jest znacznie bardziej wydajny od kąpieli - psikam i psikam, a sprayu wcale nie ubywa. Buteleczka ma też świetny atomizer, który się nie zacina i idealnie rozpyla płyn (na pewno po opróżnieniu wykorzystam opakowanie do dozowania innych produktów).
Dla mnie spray jest zupełnie zbędny i chociaż nie kosztuje dużo, to nie widzę potrzeby kupowania go ponownie.
chyba kupię tę płukankę :)
OdpowiedzUsuńchciałam kupic ją, ale u siebie nigdzie jej nie widze :( a byłaby świetna alternatywą dla YR-owskiej płukanki :)
OdpowiedzUsuńmam ochotę przetestować ten sprawy bo słyszałam wiele, różnych opinii;)
OdpowiedzUsuńdla mnie i kąpiel i spraj jest do d***. Poza zapachem nie ma w nich nic co sprawiło że kupiłabym je po raz kolejny...
OdpowiedzUsuńKąpiel zła nie jest jak dla mnie, ale zdecydowanie wolę płukankę YR. A do sprayu na pewno nie wrócę, bo faktycznie nie robi nic specjalnego.
Usuńosobiście krążyłam wokół tych kosmetyków, cena bardzo dobra. Nigdy jednak nie używałam tego typu specyfików i nie wiem czy te są odpowiednie na start.
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć. Jeśli szukasz płukanki to zdecydowanie polecam Yves Rocher, a w kwestii sprayów to najbardziej lubię Radicala Farmony.
UsuńPłukankę YR mam w zapasach, więc w sumie nie wypowiem się ani o niej ani o Marionie, bo nie używałam. Mimo wszystko uważam, że recenzja bardzo przydatna, bo rozjaśni w głowach tym, którzy się wahają co wybrać :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie się starałam, żeby porównać te produkty jak najlepiej :)
UsuńKąpiel lubię, ale po twojej recenzji kusi mnie zakup płukanki YR :)
OdpowiedzUsuńJeśli jeszcze nie miałaś YR, to polecam :) Myślę, że będziesz bardziej zadowolona niż z Mariona.
Usuńtestuję teraz kąpiel i jest ok :)
OdpowiedzUsuńdobrze, że przestrzegłaś przed tym spray'em, słyszłam że ich dwufazówka o zapachu brzoskwiniowym jest super:)
Dzięki za opinię, jak będę miała okazję to przyjrzę się tej dwufazówce.
Usuńkurcze..a ja nie mam do nich niestety dostepu,a chetnie bym sprobowala
OdpowiedzUsuńtaka cena :o muszę wypróbować; bardzo lubię zapach malin a na Yves rocher mnie na razie nie stać bo mam pilniejsze wydatki ;)
OdpowiedzUsuńJeśli wypróbujesz Marion jako pierwszą płukankę, to myślę, że Ci się spodoba. Na mnie po YR już nie zrobiła wrażenia, ale tak samo mogę ją polecić.
UsuńMam maseczkę z tej serii, ale jeszcze nie używałam :)
OdpowiedzUsuńmiałam płukanę YR, teraz mam Marion jednak to nie to samo :O
OdpowiedzUsuń