sobota, 11 sierpnia 2012

Kokosowy olejek do opalania ze złocistym pyłem SPF 6 Dax Cosmetics






O olejku kokosowym Daxa czytałam mnóstwo pozytywnych opinii, więc skusiłam się na niego przed wyjazdem nad morze do Łeby. To moje pierwsze zetknięcie z formułą olejku jeśli chodzi o opalanie, do tej pory używałam wyłącznie balsamów i kremów.


Opis producenta:

Kokosowy olejek SPF 6 zapewnia bezpieczeństwo skórze o niskiej wrażliwości na promienie słoneczne lub mocno opalonej.
Skuteczną ochronę przed oparzeniami słonecznymi gwarantuje fotostabilny system filtrów ochronnych UVA / UVB Balance, zgodny ze standardami UE. Intensywną pielęgnację zapewnia olej kokosowy. Chroni skórę przed wysuszeniem, odpowiednio nawilża, uelastycznia i wygładza. Rozświetlenie opalenizny zapewniają złote drobinki, które nadają skórze dyskretny, złocisty blask.



 


Skład: Paraffinum Liquidum, Isopropyl Myristate, Octocrylenre, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Coco Nucifera Oil, Gardenia Tahitensis Flower Extract, BHA, Parfum, Polyethylene Terephthalate, Aluminum, CI 15850, CI 19140.

Pojemność: 150 ml

Cena: ok. 18 zł




Dla mnie to kosmetyk denerwujący i zachwycający jednocześnie.

Dlaczego denerwujący?

Ano ze względu na konsystencję. Jak wskazuje nazwa produktu jest to olejek, dość tłusty. Psikając go na skórę i wcierając dłońmi pozostawia ciało delikatnie natłuszczone i nieco lepkie - da się przeżyć. Gorzej z dłońmi, bo leżąc na plaży nie ma jak się umyć i wytrzeć, a ręce kleją się do wszystkiego, po chwili są już całe w piasku, grrrr. Przy takim używaniu olejek jest bardzo wydajny, jednak chroni skórę w mniejszym stopniu.

Używałam go też psikając bezpośrednio ciało i nie wcierając. Aplikacja jest dość żmudna, ale dłonie pozostają suche, przez co zwiększa się komfort dłuższego przebywania na słońcu. Skóra chroniona jest dużo lepiej ze względu na grubszą, ochronną warstwę preparatu. Niestety, wyglądam i czuję się wtedy jak polana olejem słonecznikowym, cała świecąca, tłusta i lepka. Olejek ubywa też z opakowania w błyskawicznym tempie.

Idealnym rozwiązaniem wydaje się być naolejkowanie przed wyjściem na plażę, ale to także odpada przynajmniej w moim przypadku, gdyż ubrania kleją się do ciała i czuję się niekomfortowo.

Bez wątpienia olejek Daxa wyróżnia zapach - cudowny, przesmakowity aromat kokosowo-waniliowych ciasteczek, intensywny i długotrwały. Normalnie chciałoby się nim polewać gofry! Słodkość i intensywność zapachu przykuwa uwagę jednak nie przystojnych plażowiczów, a chmar owadów, głównie żądnych słodyczy os ...

Dlaczego zachwycający?

Przede wszystkim przez zawartość cudnie iskrzących drobinek, które wyglądają prześlicznie, szczególnie na opalonej skórze. Nie jest to tandetny, wielki brokat, a takie złociste, dyskretne ale zauważalne rozświetlenie, naprawdę bardzo mi się podoba. Jeśli chce się uzyskać efekt roziskrzonej skóry, ale faktor tego produktu jest dla nas za słaby, można używać też olejku na inny produkt do opalania np. balsam z wysokim filtrem.
 




Olejek jest odporny na wodę przez duże W. Chroni rewelacyjnie podczas kąpieli. Nie trzeba nawet powtarzać aplikacji preparatu po zamoczeniu w wodzie - sprawdziłam na własnej skórze. Wydaje mi się jednak, że po wytarciu ręcznikiem przyda się dodatkowa warstwa.


Mam skórę podatną na oparzenia słoneczne, powinnam smarować się filtrami o znacznie wyższym faktorze, jednak chęć opalenia się jest zazwyczaj większa niż zdrowy rozsądek. Olejek Daxa sprawdził się na mojej skórze znakomicie w największych w te wakacje upałach (trafiliśmy na najlepszą pogodę!). Miałam opaleniznę niemal od razu zbrązowiałą, choć zazwyczaj spalam się na czerwono a potem cierpię, kiedy złazi mi skóra. A tutaj rewelacja! Żadnych cierpień, łuszczenia i poparzeń. To chyba moje pierwsze opalanie bez Pantenolu od wielu lat.







Opakowanie estetyczne, wygodnie trzyma się je w dłoni. Aplikator świetny, nie zacina się, bez problemu przepsikują się przez niego iskrzące drobinki. Obawiałam się, że ze względu na tłustą formułę opakowanie będzie się oblepiać, otłuszczać, a naklejka odlepiać od butelki, jednak nic takiego się nie działo. Zresztą na zdjęciu można zobaczyć, że wygląda jak z półki sklepowej.



14 komentarzy:

  1. nie lubię olejków w czasie opalania bo wąłśnie się wszytsko klei i tłuści, a juz w ogóle jak się zaczniemy pocić na słońcu, fuj:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę balsamy pod względem wygody i komfortu użycia, ale przy tym olejku pięknie brązowiała mi skóra.

      Usuń
  2. ja gdybym wiedziała że po spryskaniu opalała bym się od razu na brązowo przymrużyła bym oko na lepkość której nienawidzę w upały

    OdpowiedzUsuń
  3. lubię ten olejek - za zapach i te śliczne drobinki :) zawsze na wyjazdach, kiedy już troszkę się opalę i nie potrzebuję już dużej ochrony, sięgam po niego :) tłuste ręce rzeczywiście nie są zbyt fajne, ale wybaczam mu to :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No też mu wybaczam za to, że dzięki niemu wreszcie nie jestem poparzona :)

      Usuń
  4. Tak samo działa moje masło kakaowe w sprayu - słodkie jak miód, aż chciałoby się polizać, a osy lecą do mnie chmarami ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :) Też mam masło Ziai i ten sam problem z nim jest ;/

      Usuń
  5. NAPEWNO KIEDYS KUPIE !

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajne opakowanie...mam lampke magmowa w takim ksztalcie!!!a tak na powaznie :) najbardziej lubie olejki do opalania od wszystkich innych wynalazkow ( kremy,balsamy itd..olejki gora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha! Rozbawiłaś mnie tą lampką magmową :) Ja z kolei ze względu na komfort zdecydowanie wolę balsamy, choć myślę, że z tego olejku nie zrezygnuję.

      Usuń
  7. Mój ulubiony olejek! Kocham za zapach i drobinki :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie Wasze komentarze. Są one dla mnie niezwykle cenne i pomocne. Proszę, nie wpisuj: "Fajny blog, zapraszam do mnie", bo to raczej zniechęca mnie do jego odwiedzenia. Jeśli zostawisz wartościowy komentarz, na pewno zajrzę na Twojego bloga.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...