poniedziałek, 4 lutego 2013

Makijaż od Madame L'Ambre


Kosmetyki Madame L'Ambre po raz pierwszy widziałam w drogerii Hebe. Szczerze mówiąc, chyba nigdy widok pełnej szafy kosmetyków kolorowych tak mnie nie zachwycił! Opakowania mają bajeczne, idealnie trafiają w mój gust. Przepiękne są szczególnie eleganckie i solidne szkatułki, tłoczenia na prasowanych cieniach, czy zdobienia opakowań kosmetyków pielęgnacyjnych stylizowane na secesyjne.

Na początek kilka słów o firmie:

Marka kosmetyków Madame L'Ambre jest absolutną nowością na rynku polskim, stworzoną z miłości do piękna dla każdej kobiety poszukującej unikalnego i intrygującego sposobu wyrażania siebie.
Kosmetyki Madame L'Ambre produkowane są w oparciu o profesjonalne receptury, nowoczesne technologie, na bazie najlepszych surowców i wyselekcjonowanych składników aktywnych.
Oryginalność i wyjątkowość Madame L'Ambre to wysoka jakość, ale także czar ręcznie robionych opakowań oraz filozofia marki, nawiązująca do romantycznych historii z malowniczych i kobiecych czasów secesji.

źródło:  www.madamelambre.eu


Bardzo ucieszyła mnie możliwość współpracy z tą marką. Dostałam do testów kredkę do oczu, konturówkę do ust, dwa cienie do powiek, szminkę i krem pod oczy Silk Charm (o kremie napiszę za jakiś czas).




KREDKA DO OCZU


To miękki ołówek, którym można delikatnie podkreślić lub skorygować kształt oka. Komfortowa, delikatna konsystencja produktu zapobiega naciąganiu delikatnej skóry okolic oczu. Precyzyjne linie podkreślają kontur oczu i w zależności od życzenia dają efekt subtelnego bądź wyrafinowanego makijażu.

źródło:  www.madamelambre.eu

Cena: 10 zł



Czarna kredka do powiek to podstawowy element mojej kosmetyczki. Nie przepadam za eyelinerami w pisakach czy pędzelkach i do kresek wybieram kredki, choć sporadycznie zdarza mi się też używać eyelinera w kamieniu.

Nie cierpię twardych kredek - nie ma dla mnie nic gorszego od torturowania powiek twardym ołówkiem, który w dodatku po wszystkich męczarniach pozostaje niewidoczny. Kredka Madame L'Ambre jest pod tym względem idealna - miękka na tyle, by malować bezproblemowo i bezboleśnie, ale nie aż tak, by miała się rozpadać pod naciskiem. Kolor jest głęboki, czarny, smolisty, choć wiadomo, że kredką nie uzyskamy tak intensywnej barwy jak przy pomocy linera.

Jeśli chodzi o trwałość to także bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie odbija się na powiekach, nie ściera, nie rozmazuje - wytrzymuje cały dzień bez poprawek. Niestety nie spisuje się najlepiej na linii wodnej, bo znika dość szybko (na szczęście mam Essence Long Lasting, która jest nie do zdarcia).




KONTURÓWKA DO UST

Doskonale wyrównują kształt ust. Jako podkład pod pomadkę, pomagają w jej utrzymaniu przez cały dzień. Makijaż ust jest bardziej odporny na ścieranie, a kontur ust nie ulega deformacji. Twoje usta są naturalnie piękne przez cały dzień.

źródło:  www.madamelambre.eu

Cena: 10 zł




Konturówka do ust zachwyciła mnie kolorem - ślicznym różem wpadającym lekko w koral. Muszę się przyznać, że to moja pierwsza konturówka - wcześniej ten kosmetyk wydawał mi się zbędny. Jak bardzo się myliłam! Z konturówką eksperymentowałam na wiele sposobów - łączyłam z matowymi i błyszczącymi szminkami w tonacjach różu, błyszczykami, pomadkami w płynie. Używałam też jako podkład pod samą szminkę.

Malowanie kreski nie wymaga wprawy, gdyż operowanie konturówką jest bardzo łatwe. Podobnie jak kredka do oczu jest miękka i gładko sunie po wargach zostawiając piękną, nasyconą pastelowym kolorem linię. Przede wszystkim zauważalnie poprawia wygląd makijażu ust, które stają się pełniejsze i bardziej eleganckie. Zaobserwowałam, że większość szminek i błyszczyków w duecie z konturówką staje się też bardziej trwała.



Dzięki Madame L'Ambre z pewnością niedługo zaopatrzę się w kilka kolorów konturówek. Nie wiem, czy ten produkt wyróżnia się na tle innych, bo nie mam porównania, ale na pewno jest godny polecenia.

Zarówno kredkę jak i konturówkę trzeba temperować. W tej kwestii jestem leniem i zdecydowanie wolę automatyczne wersje ołówków, chociaż te mają swój szczególny urok (po zatknięciu zatyczek bardziej przypominają mi pałeczki do ryżu niż kosmetyki do makijażu). Ceny kredek, biorąc pod uwagę ich jakość i wydajność, są bardzo korzystne.




CIENIE PRASOWANE

W kolekcji cieni Madame odkrywa prawdziwą feerię barw. Składa się ona z pięćdziesięciu zróżnicowanych kolorów –  indywidualną paletę znajdą tu zwolenniczki każdego typu makijażu, na wszelkiego rodzaju okazje.
Aksamitna masa cieni zawiera talk o odpowiednim stopniu rozdrobnienia cząsteczek, co gwarantuje idealną aplikację na delikatnej skórze powiek, cienie są jedwabiście gładkie i bardzo trwałe. Formuła wzbogacona o cząsteczki naturalnego minerału – miki, powoduje że po rozprowadzeniu na powiece cieniutka powłoka koloru wspaniale rozprasza światło, makijaż wygląda świeżo i ukrywa ewentualne niedoskonałości skóry powiek.



źródło:  www.madamelambre.eu

Cena: 8 zł

Waga: 2 g




Dostałam dwa cienie: nr 01 matową biel oraz nr 30 oliwkowo-złotą, opalizującą zieleń. Wszystkie pojedyncze cienie Madame L'Ambre mają przepiękne tłoczenia logo firmy (trochę przypominają mi znaczek Versace), przez co aż szkoda było mi ich używać.

Ten, kto chociaż trochę śledzi mojego bloga wie, że jestem absolutną cieniomaniaczką. Chwilami nie mam już ich gdzie pomieścić. Przetestowałam wiele cieni różnych firm, więc jestem naprawdę wymagająca.


Biały cień ma kredową konsystencję, jest idealnie matowy, no i po prostu ... biały. Będzie dobry do rozjaśniania kolorów innych cieni albo pod łuk brwiowy. Zieleń jest już bardziej kremowa niż kredowa, ale to ze względu na odmienne wykończenie - połyskujące i opalizujące złotem.

Cienie lekko kruszą się przy nabieraniu na pędzelek, przez co traci się nieco produktu. Przy umiejętnym operowaniu pędzelkiem nie osypują się, no i całkiem dobrze się rozcierają.

Trwałość niezła, ale nie powalająca. Używane na bazie Paese (na której np. Sleeki trzymają się od rana do wieczora) zbierają się w załamaniu po kilku godzinach. Ich pigmentacja też nie powala - myślę, że jest to widoczne na swatchach.

Oceniam te cienie jako przeciętne. Uważam, że nie są warte 8 zł za jedną sztukę. Jeśli mamy takie pieniądze na pojedyncze cienie, to polecam w podobnej cenie np. system Freedom z Inglota - o idealnej konsystencji, trwałości, pigmentacji i wydajności.

Poniżej swatche cieni w świetle dziennym (po lewej) i świetle sztucznym (po prawej):








POMADKA DO UST

Kolekcja pomadek w wielu odcieniach ułatwia dopasowanie odpowiedniego koloru do każdego stroju, okazji i nastroju. Pomadki Madame L'Ambre są nie tylko ozdobą  makijażu, ponieważ dodatkowo dbają o regenerację Twoich ust. Oligopeptydy oraz witaminy A, E i F zawarte w recepturze pomadki Madame L'Ambre, delikatnie pielęgnują, modelują i wygładzają usta wychwytując wolne rodniki. Składniki pomadki stanowią dodatkową ochronę wrażliwego naskórka, zapobiegając starzeniu się skóry, chroniąc usta przed negatywnym wpływem promieni słonecznych.

źródło : www.madamelambre.eu

Cena: 17 zł

Waga: 4 g



Do testów otrzymałam kolor nr 19, który określiłabym jako ciepły, ciemny brąz o delikatnym, miedzianym połysku. Jest elegancki, głęboki, kobiecy, ale niestety zupełnie nie mój. Nie czuję się dobrze w ciemnych kolorach ust, szczególnie w tonacji brązów, bo mam wrażenie że taki makijaż bardzo mnie postarza. Być może za jakiś czas zmienię zdanie, ale na razie zdecydowanie bliżej mi do mocno zaakcentowanych oczu i ust w kolorze nude czy mauve.

Pomadka jest cudownie miękka, absolutnie nie szorstka i tępa. To, co mnie najbardziej w niej urzekło to to, że zostawia usta idealnie nawilżone - nie wysusza, a wręcz doskonale pielęgnuje. Nie ma mowy o podkreśleniu suchych skórek. Przyznam, że ostatnio moje usta nie są w najlepszej formie, a po użyciu tej pomadki zupełnie tego nie widać!




Pachnie standardowo tak jak większość bazarkowych pomadek do ust, ale subtelnie i niedrażniąco. Jak na pomadkę o kremowej konsystencji i nawilżającej formule, ma całkiem dobrą trwałość (zwykle to te matowe i suche pozostają dłużej na ustach). Nie trzyma się jednak najlepiej, kiedy mamy czynienia z jedzeniem czy piciem, a przez ciemny kolor zostawia ślady na naczyniach. Trzeba więc uważać, by używać jej na odpowiednie okazje, no i trzymać w torebce, by w każdej chwili móc ewentualnie skorygować makijaż.

Opakowanie w wielobarwne kwiaty i motyle jest przeurocze! Chociaż wykonane z powlekanej tekturki, to jest naprawdę solidne - otwiera i zamyka się bez problemu, nie uszkadzając samej pomadki. Bardzo żałuję, że to nie mój kolor i będzie musiała znaleźć nowego właściciela. Myślę, że spodoba się mojej Mamie i będzie jej częściej używać niż ja.

Cena 17 zł nie jest może specjalnie atrakcyjna (znam dobre pomadki tańsze niż 10 zł), ale przy tej jakości produktu i opakowania wydaje się do przeżycia. Możliwe, że skuszę się na jakąś wersję, która będzie mi odpowiadać kolorystycznie.


Produkty otrzymałam do testów od firmy Madame L'Ambre, nie wpływa to jednak na moją ocenę.


12 komentarzy:

  1. lubię ich szminkę, ja mam nr 6 :)
    świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mają świetne produkty i oczywiście piękne opakowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta szminka jest cudna! o.O
    Nie chcesz się jakoś wymienić? :D W toruńskiej Hebe już wszystko mocno przebrane :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym się wymienić, ale już obiecałam Mamie, że ją dostanie.
      A wiesz, że jak zrobiłam zdjęcie, to mi przeszło przez myśl, że ten kolor jest taki w Twoim stylu ;)

      Usuń
    2. To pozostaje mi przekupić pana ochroniarza w Hebe, żeby mi przechomikował ten odcień po dostawie :P
      Jest bardzo w moim stylu, w dodatku nie mam podobnej :P

      Usuń
    3. Hahaha, to życzę w takim razie powodzenia w pertraktacjach z ochroniarzem :P Jak Ci się nie uda, to można zamówić w ich sklepie internetowym (patrzyłam przed chwilą i 19 jest dostępna).

      Usuń
  4. Muszę w końcu zobaczyć to na żywo!

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się wygląd tych kosmetyków :) Cieszy oko

    OdpowiedzUsuń
  6. opakowania rewelacyjne...Jeszcze osobiscie ich nie mialam,ale mam zamiar wyprobowac

    OdpowiedzUsuń
  7. pigmentacja cieni to tragedia ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat te, które mam tragiczne nie są :) No, ale fakt - do dobrych im daleko.

      Usuń
  8. Szminka ma cudne opakowanie!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie Wasze komentarze. Są one dla mnie niezwykle cenne i pomocne. Proszę, nie wpisuj: "Fajny blog, zapraszam do mnie", bo to raczej zniechęca mnie do jego odwiedzenia. Jeśli zostawisz wartościowy komentarz, na pewno zajrzę na Twojego bloga.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...