środa, 26 września 2012

Szampon Timotei Wymarzona Objętość z serii Jericho Rose



Produkty Timotei zdarzyło się pewnie wypróbować każdej z nas. Kiedyś będąc mniej świadomym konsumentem całkiem je lubiłam, jednak w miarę upływu czasu i wzrostu zainteresowania rynkiem kosmetycznym porzuciłam tę markę na dobre.

Okazuje się, że firma wyszła naprzeciw oczekiwaniom klienta i wprowadziła dwie ciekawie serie produktów: Organic Delight, a następnie Jericho Rose. Pierwsza mnie zaciekawiła, choć mój zapał ostudziły dość wysokie ceny, jednak na Jericho Rose się skusiłam. Wybrałam szampon 'Wymarzona objętość', gdyż jako jedyny z dostępnych wtedy w sklepie nie zawierał silikonów, których unikam od dłuższego czasu. Poza 'Wymarzoną Objętością' znajdziemy też inne serie np. 'Moc i Blask', 'Intensywna odbudowa' itd. a w nich zarówno szampony, odżywki, jak i produkty typu 2 w 1.


Słowo o szamponie od producenta:

Szampon Timotei `Wymarzona objętość` wzbogacony naturalnym ekstraktem z różowych grejpfrutów, pozwala na uzyskanie zachwycającej objętości i witalnego wyglądu Twoich włosów, zapewniając im naturalnie zdrowy wygląd!
Nowa przyjazna środowisku butelka! To opakowanie może być w pełni recyklingowane i jest wykonane z 7% mniej plastiku w porównaniu do poprzedniej butelki szamponu Timotei.




O ile o Organic Delight było w sieci trochę informacji, to kiedy w czerwcu kupiłam szampon Jericho Rose 'Wymarzona Objętość' internet na temat tej serii świecił pustkami. Teraz kampania reklamowa rozkręciła się na dobre.

Szampon jest rzadki, ma konsystencję rozwodnionego kisielu oraz półprzezroczysty, różowy kolor. Spodziewałam się zapachu grejpfruta (choć sam owoc uwielbiam, to w kosmetykach go wręcz nie znoszę - zawsze jest chemiczny i odświeżaczowy), ale na szczęście pachnie kwiatowo i orzeźwiająco, kojarzy mi się z jakimś szamponem ze starej wersji Herbal Essences, kiedy były jeszcze w przezroczystych butlach. Podczas mycia zapach jest bardzo intensywny, wypełnia całą łazienkę.




Oczyszcza bez zarzutu, ale nie aż tak, by włosy skrzypiały pod palcami. Jest delikatny, wyjątkowo dobrze się pieni. Piany podczas mycia jest tak dużo, że nawet przy moich włosach sięgających do połowy pleców, wystarcza tylko jednokrotne umycie. Wydaje się, że szampon zyskuje przez to na wydajności. Niestety, ubywa z opakowania nawet w szybszym tempie niż inne szampony przez swoją konsystencję - lejącego żelu.

Nie przedłuża świeżości włosów, przetłuszczają się standardowo, czyli potrzebują codziennego mycia. Nie plącze włosów jak typowe, ziołowe szampony o prostym składzie. Nazwa 'Wymarzona Objętość' jest moim zdaniem nieuzasadniona, bo nie zauważyłam zmiany w tej kwestii. Co prawda na naturalną objętość swoich włosów nie mogę narzekać, ale przy tym szamponie nie zyskuję jej dodatkowo. Myślę, że osoby, którym zależy właśnie na takim działaniu szamponu, mogą się nieco rozczarować.




Opakowanie rewelacyjne! Bardzo przyjemny design, lekka i zgrabna butelka (mimo dużej pojemności) oraz wygodne zamknięcie-klapka. Cena ok. 10 zł za 400 ml jest bardzo korzystna. Przez niewydajność produktu zużyłam go jednak szybciej niż 400 ml przeciętnego szamponu.

Ogólnie szampon jest niezły, ale niczym szczególnym się nie wyróżnia. Po obiecującym składzie spodziewałam się chyba lepszego działania.


czwartek, 13 września 2012

Róż Essence Miami Roller Girl - wyniki konkursu



Bardzo dziękuję wszystkim uczestnikom za udział w konkursie, w którym do wygrania był oczywiście nowy róż z edycji Miami Roller Girl firmy Essence. 
Wybór zwycięzcy był bardzo trudny, podobało mi się kilka odpowiedzi, ale ostatecznie róż poleci do 

onepartofme 

 

Gratuluję zwyciężczyni, za chwilę wyślę maila z informacją o wygranej.
Zapraszam na kolejne konkursy!

niedziela, 9 września 2012

Solny peeling wyszczuplający z czarną porzeczką i kofeiną Perfecta Spa od Dax Cosmetix


Kosmetyk, o którym mowa dzisiaj, dostałam na zjeździe blogerek w czerwcu. To moje pierwsze opakowanie peelingu solnego, do tej pory miałam do czynienia głównie z cukrowymi czy z syntetycznymi drobinkami. Zanim przedstawię swoją opinię, kilka słów od producenta:

Solny peeling do ciała o właściwościach złuszczających i wygładzających zawiera naturalne kryształki soli i drobinki suszonej czarnej porzeczki, które usuwając martwe komórki naskórka idealnie wygładzają powierzchnię skóry i niwelują wszelkie niedoskonałości. Kofeina przyspiesza spalanie tkanki tłuszczowej i działa antycellulitowo. Olejek z zielonej kawy regeneruje,poprawia elastyczność i łagodzi podrażnienia skóry. Peeling regulując mikrokrążenie, ujędrnia i odmładza skórę, a energetyzujący zapach czarnej porzeczki i grapefruita relaksuje i poprawia nastrój na cały dzień.

Skład: Paraffinum Liquidum, Sodium Chloride, Silica, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Ribes Nigrum Fruit, Parfum, Coffea Arabica Seed Extract, Caffeine, Sodium Propylparaben, D-Limonene, Hexyl Cinnamal, Linalool, Citral, CI 14720, Ci 42090.

Cena: ok. 20 zł

Pojemność: 225 ml

Ma dziwną konsystencję, zbija się w grudy soli, ciężko wydobywa się go ze słoika. Zapach mnie nie porwał, na początku był całkiem znośny, ale z czasem okazał się naprawdę męczący. To taka mieszanka intensywnych, chemicznych, cytrusowych nut a la grejpfrutowy płyn do zmywania naczyń i soli. Szkoda, bo buraczany kolor produktu sugeruje aromat czysto czarno-porzeczkowy, którego niestety nie uświadczymy.

Zdecydowanie nie jest to mocny zdzierak i fanki silnego złuszczania z pewnością nie będą nim zachwycone. Nakładany na suchą skórę rozprowadza się bardzo opornie, w dodatku częściowo się zsypuje. Drobinki soli są wtedy całkiem ostre i (przy niebywałej zręczności) można złuszczyć ciało w zadowalającym stopniu. Peeling nałożony na mokrą skórę rozprowadza się gładko, łatwo się ślizga (to taki parafinowy poślizg) i choć używa się go znacznie wygodniej i przyjemniej, to kryształki soli w kontakcie z wodą momentalnie się rozpuszczają. W efekcie peelingujemy się tylko nierozpuszczalnymi, czarnymi pesteczkami, których jest w produkcie mniej, a ich właściwości ścierające także pozostawiają wiele do życzenia (bardziej jest to masaż niż typowe złuszczanie). Peeling nakładany na mokro jest więc dużo mniej skuteczny.




Po kilkukrotnym użyciu peelingu na całe ciało stwierdziłam, że szkoda czasu na zabawę z tak słabym zdzierakiem, za to świetnie nadał się do złuszczania wrażliwych partii skóry jak dekolt i biust.

Obietnice wyszczuplenia w przypadku tego typu kosmetyku traktuję z przymrużeniem oka. Z peelingiem solnym Daxa nie możemy liczyć na dobre ścieranie, więc o wyszczuplaniu nie ma się już co rozwodzić i pastwić nad zapewnieniami producenta. Trzeba mu jednak przyznać, że nie pozostawia skóry wysuszonej, a lekko natłuszczoną. Jest to takie natłuszczenie jak po użyciu niewielkiej ilości oliwki dla dzieci na ciekłej parafinie np. Johnson&Johnson. Nie zmusza nas więc do używania balsamu czy masła do ciała.



Opakowanie estetyczne, od nowości zabezpieczone sreberkiem, można dzięki niemu zużyć kosmetyk do końca. Niestety używając pod prysznicem trzeba je co chwilę zakręcać. Do słoika bardzo łatwo dostaje się woda (jeśli nie ze strumienia to z naszych dłoni), przez co sól się rozpuszcza, a peeling miejscowo zmienia kolor na nieco jaśniejszy.

Produkt nie należy do tanich kosmetyków, można kupić znacznie tańsze a skuteczniejsze, chociażby antycellulitowy peeling Lirene.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...