Dzisiaj post, który jest dla mnie bardzo ważny. W dodatku będzie miał kilka wstępów, ale są one konieczne dla pełnej recenzji kremów. Chwała dla tych, którzy wytrwają i przeczytają go do końca.
Wiele, wiele lat temu nie odczuwałam potrzeby używania stosu kosmetyków. Wystarczało mi coś do mycia ciała, twarzy i włosów oraz pielęgnacyjny krem. Jakieś 5 lat temu trafiłam przez przypadek na portal Wizaz.pl, wczytałam się w katalog KWC (Kosmetyk Wszech Czasów) i nagle wpadłam w manię zakupów kosmetycznych. Musiałam mieć po kolei wszystkie dobrze oceniane kremy, balsamy, odżywki, żele, szampony, toniki itd. Nazbierałam tego tyle, że przestało się mieścić w łazience, zabrakło też miejsca gdzie indziej. Z czasem poszłam po rozum do głowy, zaczęłam spisywać zakupy, notowałam też zużycia, sprawdzałam ile wydaję pieniędzy. Oczywiście nie wyleczyłam się całkiem z manii zakupowej, ale opanowałam kompulsywne kupowanie. Teraz staram się wszystko planować, zużywać regularnie i nie robić zbyt wielu zapasów. Nadal skuszą mnie edycje limitowane (no bo przecież później już nie kupię!), ale jestem mniej podatna na promocje i nowości.
Od końca podstawówki zmagam się z problemową cerą. Zaczęło się od zaskórników i przetłuszczania skóry, potem był już zaawansowany trądzik młodzieńczy, mnóstwo blizn i przebarwień. Obecnie wypryski ropne wyskakują mi głównie przed okresem, poza tym pojawiają się rzadko. Na trądzik stosowałam już chyba wszystko. Przetestowałam każdy drogeryjny krem dostosowany do mojej problematycznej skóry. Kupowałam także kremy apteczne, leczyłam się też swego czasu u dermatologa (z dramatycznym skutkiem, ale nie o tym dzisiaj). Do tej pory najlepiej sprawdziła się u mnie biochemia. Odkąd odkryłam sklep Biochemia Urody, zamówiłam pierwsze oleje, hydrolaty i żel hialuronowy, byłam pewna, że nie zmienię już nic w swojej pielęgnacji.
Na początku lutego tego roku wybrałam się do ulubionej drogerii w moim mieście - "Urody". Jeśli czyta to ktoś z Płocka, to serdecznie polecam zakupy właśnie w tej sieci drogerii. Ceny są niższe niż w Rossmannie czy Naturze, a asortyment dużo szerszy. Przepraszam, ze piszę tak chaotycznie - dygresję za dygresją, a jeszcze nie doszłam do głównego tematu. Ten post będzie widać wybitnie bez ładu i składu, jak to sugeruje nazwa bloga.
W "Urodzie" miałam kupić jakieś drobiazgi, ale nie byłabym sobą, gdybym nie przeszła między półkami i nie pooglądała nowości. Nagle pośród wielu kremów zobaczyłam jakieś nowe opakowania - nazwa linii "Niszcz Pryszcz" przyciągnęła moją uwagę. Obejrzałam pudełka, poczytałam skład i ... dawno nie widziałam tak dobrze zapowiadającego się kosmetyku. Mistrzem rozszyfrowywania składów nie jestem, ale naprawdę wydawał mi się zachęcający. Spojrzałam na producenta i oniemiałam! "Kosmetyki DLA, ul. Kochanowskiego, Płock". Nie spodziewałam się, że w moim mieście powstała firma, która produkuje kosmetyki. Oprócz wspomnianej linii "Niszcz pryszcz" do cery tłustej, mieszanej i trądzikowej, obejrzałam też dwie pozostałe linie: "Dar piękna" dla cery wrażliwej z pierwszymi oznakami starzenia oraz "Kuracja regenerująca" do wrażliwej cery dojrzałej. W pierwszej chwili chciałam kupować wszystko, ale gdy ochłonęłam zdecydowałam się wziąć do wypróbowania krem "Niszcz pryszcz" w wersji na noc.
Kiedy wróciłam do domu, zaraz otworzyłam pudełko, wyciągnęłam krem i znowu mnie zamurowało. Był w buteleczce air-less! Normalnie pełnia szczęścia. Przegrzebałam też internet w poszukiwaniu informacji o firmie, przejrzałam na wylot ich stronę internetową. Zainteresowało mnie szczególnie wszystko to, co o samych kosmetykach napisała pani Marta, właścicielka firmy (przeczytajcie dokładnie, bo warto!):
Proponowane przeze mnie produkty:
- Przygotowywane są na bazie świeżych naparów ziołowych, tradycyjną, sprawdzoną metodą. Rośliny, które nie są poddawane procesom chemicznym, posiadają doskonałe właściwości pielęgnacyjne oraz regeneracyjne. Co to oznacza w praktyce? Na przykład: produkując krem na bazie krwawnika najpierw przygotowuję napar z wyselekcjonowanych suszonych części roślinki, który jest dodawany do emulsji jako faza wodna (tzn. nie dodaję kilku kropli wyciągu glikolowego np. z krwawnika, co zdecydowanie obniża jakość i skuteczność sprzedawanych kosmetyków). Dowodem na użycie świeżych naparów jest kolor produktów. Kremy nie są śnieżnobiałe, ale delikatnie zabarwione kolorem naparu - od delikatnego beżu po delikatny róż lub szarożółty. Nie używamy do tego celu żadnych chemicznych barwników!
- Nie zawierają oleju parafinowego, który tworzy okluzję ciągłą i nie pozwala skórze na swobodną wymianę z otoczeniem, w przeciwieństwie do olejów roślinnych,
- Posiadają okres gwarancji - tylko 1 rok, podczas gdy standard na rynku to 36 miesięcy. Konserwanty są głównym źródłem alergii, natomiast kosmetyki bez konserwantów z okresem gwarancji do 3 lat nie istnieją. Nie są to tak szeroko reklamowane tzw. kosmetyki naturalne – bez konserwantów, ponieważ tego typu produkty jako substancje konserwujące zawierają olejki eteryczne, które nadają bardzo intensywny aromat. Ponadto olejki takie są często źródłem alergii. Innym środkiem konserwującym jest alkohol, który często ma działanie wysuszające. Ja stawiam na tworzenie kosmetyków bezpiecznych, a zarazem jak najbardziej skutecznych, w oparciu o doświadczenie i wiedzę własną oraz lekarzy dermatologów i kosmetyczek.
- Stymulują naturalną aktywność skóry i pobudzają jej własną zdolność do regeneracji.
Moim celem jest tworzenie produktów, które będą pielęgnowały najbardziej wymagające cery.
Wykorzystanie dobrodziejstw natury w połączeniu z nowoczesnymi osiągnięciami nauki, przy minimalnym zastosowaniu chemii!
Nie pamiętam, żebym kiedyś była tak nakręcona na jakiś kosmetyk jak na te kremy. Pierwsze testy kremu na noc wypadły tak genialnie, że od razu poleciałam po wersję na dzień "Niszcz pryszcz" dla siebie, a przy okazji kupiłam mamie "Kurację regenerującą" na dzień. Używam kremów już przeszło dwa miesiące, myślę że poznałam je już na tyle, by napisać o nich recenzje.
Najpierw kilka słów od producenta o każdym z kremów:
KREM NA DZIEŃ "NISZCZ PRYSZCZ"
Delikatny, dobrze wchłaniający się krem polecany jest do codziennej pielęgnacji cery tłustej, mieszanej i z problemami trądzikowymi.
Krem działa wielokierunkowo:
- wysusza wypryski
- odblokowuje pory
- matuje skórę na wiele godzin
- intensywnie nawilża i łagodzi
- chroni przed promieniowaniem UV
Skutecznie eliminuje zaskórniki, zapobiega powstawaniu nowych, pomaga zwalczać ślady po trądziku, pozostawiając skórę świeżą i matową, a to wszystko dzięki temu, że zawiera synergicznie połączenie następujących składników:
Świeży odwar z wierzby– naturalne źródło salicylanów, które regulują proces złuszczania naskórka i ułatwiają dynamiczne wnikanie substancji aktywnych, odpowiedzialnych za utrzymanie odpowiedniego stopnia nawilżenia.
Świeży napar z krwawnika- naturalne źródło azulenu, choliny, soli mineralnych głównie cynku – ma działanie przeciwzapalne, gojące oraz wybielające.
Glinka kaolinowa– działa jak bibułka wyciągając z porów nadmiar sebum i zanieczyszczeń.
Olej jojoba - lekki, nie pozostawia tłustego filmu na skórze, nie zatyka porów. Wzmacnia struktury cementu międzykomórkowego, co w efekcie zapobiega wysuszaniu skóry
Olej z ogórecznika– naturalne źródło kwasu gamma-linolenowego, którego brak powoduje zaburzenie procesu rogowacenia naskórka. Nie zatyka porów.
D-pantenol, alantoina- zmniejszają stan zapalny, przyspieszają gojenie podrażnionych części skóry.
Krem zawiera filtry UVA/UVB zapewniając ochronę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi.
Krem został przetestowany przez osoby z cerą tłustą, mieszaną i trądzikową pod kierunkiem lekarza dermatologa.
Pojemność: 30 g
Cena: 17 zł
KREM NA NOC "NISZCZ PRYSZCZ"
| Receptura opracowana specjalnie dla osób z cerą tłustą, mieszaną i trądzikową.
Każdej nocy podczas snu krem
- reguluje proces keratynizacji, udrażnia ujścia mieszków włosowych, przez co w efekcie zmniejsza ryzyko powstawania zaskórników
- hamuje rozwój bakterii
- zapewnia odbudowanie naturalnej bariery hydrolipidowej
- pobudza odnowę komórkową
- pozostawia skórę gładką, delikatną oraz doskonale nawilżoną.
|
a wszystko to dzięki temu, że zawiera synergiczne połączenie następujących składników:
Świeży odwar z wierzby – naturalne źródło salicylanów, które regulują proces złuszczania naskórka i ułatwiają dynamiczne wnikanie substancji aktywnych, odpowiedzialnych za utrzymanie odpowiedniego stopnia nawilżenia.
Świeży napar z krwawnika - naturalne źródło azulenu, choliny, soli mineralnych głównie cynku – ma działanie przeciwzapalne, gojące oraz wybielające.
AHA – reguluje proces keratynizacji, udrażnia ujścia mieszków włosowych, przez co w efekcie zmniejsza ryzyko powstawania zaskórników, wspomaga wybielanie śladów potrądzikowych
Olej jojoba - lekki, nie pozostawia tłustego filmu na skórze, nie zatyka porów. Wzmacnia struktury cementu międzykomórkowego, co w efekcie zapobiega wysuszaniu skóry
Olej z ogórecznika – naturalne źródło kwasu gamma-linolenowego, którego brak powoduje zaburzenie procesu rogowacenia naskórka. Nie zatyka porów.
D-pantenol, alantoina- zmniejszają stan zapalny, przyspieszają gojenie podrażnionych części skóry.
Krem został przetestowany przez osoby z cerą tłustą, mieszaną i trądzikową pod kierunkiem lekarza dermatologa.
Pojemność: 30 g
Cena: 15 zł
źródło:
www.kosmetykidla.pl
Krem na noc ma zabarwienie brudno-beżowe, jest gęsty, a jednocześnie lekki, "plastyczny" i łatwo rozprowadza się po skórze. Wchłania się po chwili dając natychmiastowe uczucie nawilżenia. Krem na dzień jest zielonkawo-szary, także gęsty, jednak nieco bardziej toporny w rozprowadzaniu od nocnego brata, za to szybciej wchłaniający. Po nałożeniu skóra staje się matowa, ale jest to taki zdrowy mat, bez uczucia ściągnięcia czy wysuszenia.
Obydwa kremy ... śmierdzą potwornie. Przez pierwszy tydzień nie mogłam znieść tego zapachu, teraz już przywykłam i nie przeszkadza mi już tak bardzo, jednak polubić się go chyba nie da.
Kremy "Niszcz pryszcz" są więc zupełnie inne w stosowaniu od tradycyjnych, drogeryjnych kremów - śnieżnobiałych i przyjemnie naperfumowanych. Czuć, że nie ma w nich zbędnej chemii.
Opakowania air-less od razu mnie zachwyciły. Wreszcie można używać kremu nie ładując w niego codziennie nowej porcji bakterii. Pompki chodzą bez zarzutu - płynnie i nie zacinając się. Trochę szkoda, że buteleczki nie są przezroczyste (lubię obserwować ubytek kremu - takie zboczenie kosmetykoholiczki), no i że wersja dzienna nie różni się od nocnej szatą graficzną, przez co łatwo je pomylić, szczególnie kiedy dopiero przed chwilą wstało się z łóżka.

Najważniejsze są jednak efekty, a te przerosły nawet moje wygórowane oczekiwania. Dzięki kuracji "Niszcz pryszcz" zauważyłam widoczną poprawę skóry pod każdym względem.
Przede wszystkim kremy nie zapychają, a odblokowują pory i oczyszczają. Wiem, że trudno sobie wyobrazić, że krem może oczyścić skórę, ale tak właśnie się dzieje! Mam dużo mniej zaskórników, stare stopniowo znikają, a nowe praktycznie przestały się pojawiać. Poprawę zauważyła nawet moja kosmetyczka, kiedy ostatnio pojawiłam się u niej na oczyszczaniu - zapytała, czy zmieniałam coś w pielęgnacji cery. Kiedy opowiedziałam jej o Kosmetykach DLA nie wyraziła jednak entuzjazmu, bo zdała sobie sprawę, że przez to nie dam się namówić na krem za prawie stówę (!) od firmy z którą współpracuje jej gabinet i który od dawna mi zachwalała. W dodatku pewnie rzadziej będę się już pojawiać na oczyszczaniu cery, bo nie będzie to potrzebne tak często jak dotychczas.
Wypryski ropne pojawiają się u mnie rzadko i tylko w okolicach przedmiesiączkowych. Znikają jednak znacznie szybciej przy używaniu kremów "Niszcz pryszcz" niż wcześniej przy innych kremach drogeryjnych. Ostatnio przestałam nawet stosować preparaty punktowe na niespodzianki, których kiedyś używałam w dużych ilościach. Sięgam po nie naprawdę sporadycznie, bo z powodzeniem zastępują je moje nowe kremy.
Cera jest rewelacyjnie nawilżona, nie ma mowy o plackach-przesuszeniach, odstających skórkach. Wbrew pozorom przy skórze tłustej zdarzają się takie nieprzyjemności, kiedy używa się "agresywnych" kosmetyków antytrądzikowych, które przy okazji wysuszenia wyprysków robią z cery ściągniętą Saharę. Żałuję, że nie przebadałam cery jakimś urządzeniem do pomiaru nawilżenia skóry przed i po używaniu kremów, żeby Wam zaprezentować wyniki. Naprawdę jestem pod wrażeniem ich nawilżającego działania.
Lekko zjaśniały też moje policzkowe przebarwienia. Oczywiście potrzeba więcej czasu, żeby zniknęły całkiem, choć możliwe że to nigdy nie nastąpi. Widzę jednak pozytywny wpływ, więc tym bardziej jestem zachęcona i zmotywowana do używania Kosmetyków DLA. Podobne odczucia mam też jeśli chodzi o blizny potrądzikowe. Co prawda cud się nie zdarzył i nie poznikały, ale zobaczyłam światełko w tunelu, że mogą coś drgnąć, gdyż cera poza nawilżeniem stała się odnowiona przez sukcesywne, delikatne złuszczanie, a co za tym idzie dużo bardziej elastyczna, gładka i odbudowana.
Opisałam efekty stosowania obu kremów, bo trudno mi jednoznacznie określić, który jest odpowiedzialny za jakie rezultaty. Wydaje mi się jednak, że dużo większą rolę w poprawie stanu cery odegrał krem na noc. Codziennie rano moja skóra wyraźnie piękniała! Dzienny krem utrzymywał ją natomiast matową przez cały dzień. Makijaż dzięki niemu nie spływał i nie rolował się, bo dobrze współgrał z BB kremem czy podkładem mineralnym. Nie jest jednak tak, że sam krem załatwi nam nieskazitelny mat. Ważny jest także dobór kosmetyków do makijażu jak podkład czy puder. U mnie oprócz kremu na dzień "Niszcz pryszcz" odpowiedzialnymi za matową skórę są też:
BB krem Intense Classic Balm firmy Skin79,
puder matujący Jadwigi oraz
hydrolat oczarowy.
Kremy są niesamowicie wydajne - przez dwa miesiące ubyło mi około 10 g z każdego kremu, czyli 1/3 słoiczka. Wychodzi na to, że jeden krem starczy mi aż na pół roku! Niesamowita różnica w stosunku do "napompowanych" kremów popularnych marek, które zużywałam kiedyś właśnie w około dwa miesiące. Uważam, że jak na takie działanie i wydajność cena Kosmetyków DLA jest naprawdę przystępna. Kremy Kosmetyki DLA są dostępne w sprzedaży na stronie internetowej sklepu
KLIK oraz w drogeriach i sklepach zielarskich w Płocku i okolicach. Tutaj jest ich dokładna lista:
KLIK.
Odkąd poznałam Biochemię Urody zarzekałam się, że już nigdy nie kupię kremu w drogerii. Teraz wiem, że dużo bym straciła. Oczywiście nie rezygnuję całkiem z olejowania skóry i co kilka dni stosuję żel hialuronowy i mój ukochany olej tamanu, jednak znalazłam swoją nową miłość - Kosmetyki DLA. W długich wstępach opisałam Wam moje problemy z cerą i poszukiwania kosmetyków idealnych i wreszcie mam poczucie, że je znalazłam.
Chciałabym też podzielić się z Wami miłą wieścią, że nawiązałam współpracę z firmą Kosmetyki DLA i już wkrótce będziecie mogli wygrać ich produkty w rozdaniu (myślę, że kiedy zakończy się poprzednie rozdanie, w którym - przypominam - do wygrania jest
paleta Heaven&Earth Make Up Academy).