poniedziałek, 2 lipca 2012
Koszmarki minionego czerwca - Lactacyd i płyn dwufazowy Nivea
W czerwcu przyszło mi używać dwóch wyjątkowo nieudanych kosmetyków, o których dziś napiszę parę słów. Na pierwszy ogień - emulsja do codziennej higieny intymnej Lactacyd.
Zapewnienia producenta:
Naturalna ochrona przed podrażnieniami okolic intymnych. Ze względu na zawartość naturalnego kwasu mlekowego, wspomaga naturalne mechanizmy obronne ciała przed zewnętrznymi podrażnieniami okolic intymnych dlatego szczególnie polecana do codziennej pielęgnacji okolic intymnych. Myje i odświeża oraz sprawia, że czujesz się komfortowo. Dostępna również w wariancie z pompką. Nie zawiera mydła. Zawiera kwas mlekowy.
Skład: Aqua, Magnesium laureth sulfate, Disodium laureth sulfosuccinate, Cocamidopropyl Betaine, Głyceryl Laurate, Głycol Distearate, Sodium Laureth Sulfate, Cocamide Mea, Laureth-10, Methyl Isothiazolinone, Methyl Chloro-lsothiazolinone, PEG-7 Głyceryl cocoate, Lactose, Milk Protein, PEG-55 Propylene Głycol Oleate, Propylene Głycol, Phenoxyethanol, Parfume, 5-Bromo-5-Nitro-1, 3-Dioxane, Propylene Głycol, Lactic Acid, Sodium Chloride.
źródło: www.lactacyd.pl
Cena: ok. 12 zł
Pojemność: 200 ml
Generalnie, kiedy mogę kupić polski kosmetyk - kupuję polski. Tak też jest z kosmetykami do higieny intymnej. Do tej pory używałam zamiennie płynów Mincera i Ziai (na blogu pisałam recenzję płynu Ziaja Med: KLIK), z których byłam bardzo zadowolona.
Kiedy czytam o różnych płynach do higieny intymnej na blogach czy forach, w kółko w komentarzach czy dyskusji pojawiają się stwierdzenia "ja używam Lactacyd", "polecam Lactacyd" itd. W radiu, telewizji też tylko Lactacyd i Lactacyd. Pomyślałam - coś w tym Lactacydzie musi być, skoro wszyscy kupują i polecają.
Przebolałam więc wyższą cenę oraz (co przyszło mi z większym trudem) producenta (Glaxo Smith Kline - brytyjski koncern farmaceutyczny, który wykupił akcje Polfy S.A - polskiego producenta leków, w dodatku testujący swoje produkty na zwierzętach) i kupiłam emulsję Lactacyd. Wszystko po to, by przekonać, się czy rzeczywiście jest taka dobra. Spodziewałam się porządnego produktu, jednak bez większych fajerwerków. Niestety, rzeczywistość okazała się być bardziej brutalna.
Emulsja ma kolor perłowy, jest lekko żółtawa i delikatnie (choć nieco sztucznie) pachnie rumiankiem, silnie się pieni. Wydawało mi się, że łagodny płyn do higieny intymnej powinien być raczej przezroczysty i bezzapachowy. Dalej jest już tylko gorzej ...
Od pierwszego użycia się nie polubiliśmy. Lactacyd spowodował potworne pieczenie, dosłownie jakbym się nacierała sproszkowaną papryczką chili (!). Po spłukaniu piany było już lepiej, pieczenie ustało, chociaż nie czułam odświeżenia, a jedynie lekką suchość i dyskomfort. Mniej więcej po tygodniu używania, podczas którego nadal towarzyszyły mi piekące sensacje, dorobiłam się strasznych, bolących podrażnień. Niestety używałam Lactacydu jeszcze przez kilka dni, później kupiłam nowy płyn (AA Intymna Pro Harmony) i dzięki temu wszystko wróciło do normy już po dwóch dniach.
Nie zrezygnowałam z Lactacydu od razu, bo nie byłam przekonana o tym, że to on wyrządza mi tyle krzywdy. Owszem, wszystko mnie piekło po użyciu, ale nigdy wcześniej nie miałam żadnych sensacji spowodowanych przez kosmetyk do higieny intymnej i praktycznie nie brałam go pod uwagę jako winowajcę podrażnień. Obawiałam się nawet, że nabawiłam się jakiegoś grzyba, czy innej choroby. Miałam wrażenie, że wyniszczyła się cała flora bakteryjna. Dobrze, że przyszło mi do głowy, żeby zmienić płyn do higieny intymnej zanim zrobiłam z siebie czubka u lekarza.
Nigdy więcej!
A teraz drugi koszmarek - płyn dwufazowy do demakijażu oczu Nivea Visage.
Obietnice producenta:
Delikatnie i efektywnie usuwa nawet najbardziej trwały makijaż oraz tusz. Chroni delikatne okolice oczu i pielęgnuje rzęsy. Wzbogacony w ekstrakt z bławatka.
Skład: Aqua, Isododecane, Cyclomethicone, Isopropyl Palmitate, Helianthus Annuus Seed Oil, Centaurea Cyanus Flower Extract, Sodium Chloride, Trisodium EDTA , Phenoxyethanol, Methylisothiazolinone, CI 60725 , CI 61565.
źródło: www.nivea.pl
Cena: ok. 13 zł
Pojemność: 125 ml
Pod koniec maja skończył się mój ulubiony płyn dwufazowy do demakijażu z bławatkiem Yves Rocher (pisałam jego recenzję na blogu tutaj: KLIK), musiałam kupić coś na szybko. Wybór padł na dwufazę Nivei. Miałam już ją kilka lat temu, kiedy dostałam w ramach testów z Klubu Recenzentki na portalu Wizaz.pl. Wspominałam całkiem dobrze, więc wrzuciłam do koszyka.
Fazy płynu trudno się mieszają (w zasadzie to właściwie się nie łączą), trzeba potrząsać butelką znacznie dłużej niż przy innych płynach, a i tak błyskawicznie się rozwarstwia. W efekcie na płatek kosmetyczny wylewamy tylko jedną fazę płynu.
Usuwa makijaż całkiem nieźle - bardzo dobrze rozpuszcza tusz do rzęs, oczywiście także cienie i kredki. Nie rozmazuje, a właśnie rozpuszcza i zbiera na płatek, choć nie zawsze idealnie i do końca. Niestety serwuje przy tym potworne pieczenie i podrażnienie powiek. W kontakcie z płynem oczy szczypią i łzawią, spojówki są zaczerwienione, jednak już po chwili te objawy ustępują.
Męczę się i męczę z Niveą, bo jest w miarę skuteczna i szkoda mi jej wyrzucić, jednak komfort stosowania pozostawia wiele do życzenia. Cena dość wysoka, opakowanie standardowe - nawet ładne i wygodne.
Nie wiem, co zmieniło się przez ten czas - czy moje oczy zrobiły się bardziej wymagające, czy może zmienili coś w składzie płynu. Kiedyś mi służył, a teraz już wiem, że na pewno nie powtórzę zakupu.
Obydwa produkty, Lactacyd i płyn Nivea, odradzam alergikom i wrażliwcom. Ja do takich nie należę, a narobiły mi mnóstwo szkody. Pisząc tego posta skojarzyła mi się scena z Kariery Nikosia Dyzmy, kiedy to Nikoś na konferencji prasowej przekonuje, że tylko to co polskie, jest dobre, a co zagraniczne szkodzi. Tyle razy wybieram polskie marki i jestem zadowolona, dobrze mi służą, czego zwykle nie mogę powiedzieć o kosmetykach zagranicznych koncernów, reklamowanych, droższych i testowanych na zwierzętach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
uu;/ tego bym się nie spodziewała po emulsji, masz rację, że o niej wszędzie trąbią, ja bardzo lubię Floslek, a teraz nowości miałam próbki najpierw i są świetne to polecam, oraz nowości Lirene, nie podrażnią, nie uczulają, są napawdę dobre
OdpowiedzUsuńJa lubię Ziaję, Mincera, AA Oceanic. Flos-lek też chciałam wypróbować.
UsuńKurczę, czyli jednak nie warto słuchać tym wszechobecnym reklamom...
UsuńLactacyd omijam szerokim łukiem, bo raz mnie podkusiło żeby go kupić i podrażniał strasznie - polecam PLIVAfem F - jest świetny i nie zamieniłabym go na żaden inny.
OdpowiedzUsuńO! To nie jestem jedyna z tymi podrażnieniami. Poczytam o płynie, który polecasz, dzięki :)
UsuńKochana, masz dwufazę Lirene przecież, ta jest świetna!
OdpowiedzUsuńMam mam! Ale dostałam dopiero jak kupiłam i zaczęłam używać Niveę ;/
UsuńKochana, ale mnie zszokowałaś tym zdaniem o Lactacydzie bo ja u siebie robiłam recenzję i z koleji swoich podraznień wyzbylam się DZIĘKI Lactacydowi;) co czlowiek to opinia;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa sama byłam zszokowana, że tak u mnie zadziałał. ;/
UsuńMiałam Lactacyd i potwierdzam NIGDY WIĘCEJ!!! Potworne uczulenie, wysypka i pieczenie. Nigdy czegoś takiego nie miałam. Teraz używam płynu doi higieny intymnej z Tołpy i chyba się z nim nie rozstanę.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak nie jestem jakimś odmieńcem ;) A co to za płyn Tołpy?
UsuńU mnie Lactacyd tylko na początku dał takie efekty pieczenia. Potem było okej, ale nie robił nic specjalnego, żadnej świeżości, itp. Najbardziej polubiłam żele AA. Obecnie sprawdzam właśnie Ziajkę, ale póki co jeszcze nie wyrobiłam sobie zdania ;)
OdpowiedzUsuńA ta Nivea to masakra. Kupiłam i oddałam mamie. U mnie podrażniło powieki do tego stopnia, że skóra zaczęła mi się tam przesuszać i musiałam sięgnąć po niezawodne kremy flosleku żeby naprawić to co nievea nawyrabiała. Już nie wspomnę, że wg mnie średnio usuwa cokolwiek z oczu :/
Też myślałam, że te pieczenie to tylko tak na początku, niestety było tylko gorzej ... Właśnie teraz mam AA i już zdążyłam go polubić.
UsuńNivea u mnie działa jako tako, ale to podrażnianie doprowadza mnie do szału ;/
dziwne, u mnie Lactacyd nie dość że się sprawdza najlepiej ze wszystkich to jeszcze się nie pieni a Ty mówisz że obficie
OdpowiedzUsuńEmulsja z wodą bardzo się u mnie pieni, może mamy jakieś inne wersje?
UsuńPrzetestowałam wszystkie wersje tego płynu (poza zieloną) i żadna nigdy się nie pieniła. Prozaiczne pytanie, ale czy sprawdzałaś datę ważności?
UsuńKurde, nigdy bym się nie spodziewała, że Lactacyd kogoś aż tak podrażni. Sama nie używałam, ale nigdy w życiu nie słyszałam złego słowa na jego temat.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przejrzałam katalog KWC i jest tam trochę negatywnych opinii o Lactacydzie.
UsuńJa kupiłam Lactacyd bo zalecają go po porodzie. Zaskoczył mnie baaardzo mocny zapach. Moja emulsja tez bardzo się pieni. Mnie nie podrażnił ale płyn jak płyn. Wolę mniej pachnące. Ten zapach już na zawsze będzie mi się kojarzył ze szpitalem i połogiem. Plus za to że jest bardzo wydajny. Używam już ponad 2 mce i nadal sporo mam.
OdpowiedzUsuńKasiu ja trochę też testuję różne żele, by wybrać na ciążę najlepszy (przymierzamy się do dzidzi, ale ciiii :P), ale na Lactacyd na pewno bym się nie zdecydowała i będę wszystkim odradzać.
UsuńMiałam kupić ten płyn dwufazowy, ale chyba sięgnę po coś innego
OdpowiedzUsuńJa obecnie używam trzecią butelkę Lactacydu i jestem z niego niesamowicie zadowolona. Wersja z "+" uratowała mnie gdy dostałam takiego podrażnienia, że nie mogłam siedzieć ani chodzić. Używałam też płynów Ziaji i u mnei się w ogóle nie sprawdzają. Równie dobrze mogłabym się myć samą wodą:( Jak widać każdemu pasuje co innego.
OdpowiedzUsuńNo a mnie do takiego stanu doprowadził właśnie Lactactyd ;/ Każdy musi znaleźć płyn odpowiedni dla siebie, ja pewnie wrócę do swoich sprawdzonych, chyba że pokuszę się o kolejne testy :)
Usuńa ja się nie zgodzę, uwielbiam Lactacyd i dzięki niemu nie mam problemów okolic intymnych bo jak używałam innych to miewałam podrażnienia
OdpowiedzUsuńdla mnie to nr 1
Każdy jest inny i dlatego pasują nam różne kosmetyki.
UsuńMoja siostra używała L. w ciąży, po jakimś czasie odczuwała bardzo silny świąd, pomyślała, że to zapewne zapalenie, ale po wizycie u lekarza, Pani dr stwierdziła, że wszystko jest ok i nie ma żadnego zapalenia, więc podejrzewam, że to ten płyn, bo gdy go zmieniła w końcu miała spokój, dałam jej wtedy Białego Jelenia i jakoś świąd w końcu minął, więc winą za wszystko obarczam ten drogi płyn...
OdpowiedzUsuńNatomiast Nivee miałam i potwierdzam, dostałam teraz od nich kolejny płyn, ale chyba przeznaczę go dla kogoś innego...
Po ciąży to naprawdę musiało być straszne doświadczenie. Współczuję siostrze :(
Usuńu mnie lactacyd sprawdza się od zawsze i nigdy mnie nie podrażnił, ale wiadomo, że akurat coś takiego, jak płyn do higieny intymnej to sprawa wyjątkowo drażliwa i indywidualna :) ja planuję wypróbować inne płyny od dawna, ale jakoś nie mogę się zebrać :D
OdpowiedzUsuńLactacydu nie używałam nigdy - od zawsze jestem wierna Ziaji, a jej najnowsze żele do higieny intymnej (w białych butlach) uważam za genialne :)
OdpowiedzUsuńNatomiast dwufaza z Nivei to KOSZMAR. Podpisuję się pod każdym Twoim słowem. I to okrutne pieczenie, brrr.
najczęściej kupuję intymne z Ziaji, bardzo mi odpowiadają :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy kiedyś zaczną produkować kosmetyki pasujące wszystkim:). Mnie akurat lactacyd pomógł wyleczyć się z drobnej niedogodności;p i od tej pory jestem mu wierna. A dwufazowców do demakijażu nie znoszę ogólnie, z uwagi na tłustą powiekę po ich użyciu:/.
OdpowiedzUsuńTo chyba niemożliwe, bo to by znaczyło, że wszyscy stali się tacy sami :P
UsuńNivea nie jest taka tłusta, za to powoduje straszne sensacje ;/
Dziewczyny dziwi mnie to co piszecie o Lactacydzie - ja go używam od... zawsze i nigdy żadnych podrażnień nie spowodował...
OdpowiedzUsuńMiałam te produkty....i tak samo się zawiodłam....co do Lactacydu dosłownie tak samo!! byłam zła na siebie że go kupiłam, za każdy razem czułam dziwny świąt i zawsze przez ten płyn miałam lekkie dziwne upławy.... nigdy więcej tego produktu!!!
OdpowiedzUsuńszkoda, że jeszcze niecały rok temu nie byłam mądrzejsza i nie poszukałam w necie opinii.... ech... pieprzone reklamy ;/
Nivea do demakijażu....uch..cóż za bubel firmy!!! aż nieprawdopodobne...męczyłam go chyba z pół roku..alboi dłużej!! nie chciałam wyżucać bo szkoda pieniędzy więc na zmianę z moja kochaną Ziają dwufazową!! którą wielbię!
Nivea od pierwszego spotkania poszczypała mnie w oczy, powieki dolne górne przez 2 dni tak wrażliwe że bolało nakładanie kremu ;/ nigdy więcej tego!! był jakiś szorstki i nieprzyjemny w uzywaniu!
Teraz zużyłam Bielendę Bawełnianą i jestem na początkach bielendy z avokado. ale myślę że z tych dwóch Bawełna jest delikatniejsza i przyjemniejsza. I przy okazji pielęgnuje rzęsy :)